Page:Hrabia Emil.djvu/35

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

szego kroku. Uchodził za dumnego, był zaś nieśmiały i zazdrosny.

Zazdrościł cudzej przyjaźni. Na dwuch kolegów, ze sobą idących, patrzył, jak na wcielenia szczęśliwości. Zazdrościł — tym właśnie chłopcom prostym, małym „disciple’om“ i Julienom Sorelom, z pod dachu słomianego chałupy rwącym się głodnie na progi wszelkich dostojeństw. Zazdrościł im wszystkiego — uśmiechów, słów, hałasu, nieuctwa, doznawanych niesprawiedliwości i upokorzeń — i zwłaszcza siły, tej woli upartej, mającej ujarzmić życie.

Wreszcie sam „zgodził się“ na przyjaciela. Nie Emil był tym, który chciał. Chciał ten drugi. Mały, inteligentny, uczuciowy, syn bogatego fabrykanta z Ljonu, Jacques Fane. Uwielbiał Emila, podziwiał jego dumę i szlachetność i wyznał mu to dopiero po dwuch latach. Odgadywał, że i on nie jest szczęśliwy. Tęsknił do tej przyjaźni, aby módz komuś godnemu zaufania opowiedzieć swoją dosyć smutną jakąś sprawę miłosną. Emil był zawsze bezbronny wobec cudzego uczucia, zażenowany i wzruszony do głębi. Czuł się upokorzony, gdy tylko słuchał zwierzeń, a nie robił ich sam. Poczuł się przeto do obowiązku przyjaźni i naprzekór chęci, przezwyciężając z trudem skrytość wrodzoną, opowiedział Jakóbowi coś o Joannie. Przez długi czas później cierpiał gorzko z tego powodu i złorzeczył przyjaźni, która wydarła jego przeszłości smutny sekret.

Przyjaźń trwała, ciągnęła się przez lata szkolne — anemiczna, napoły wmówiona, kultywowana przez obopólne poczucie, że tak trzeba. Emil wiedział, że u innych to jest inaczej i zazdrościł. Tak samo było i z fi-

33