się na razie, lecz poprostu przez cenienie swego czasu. Otoczenie było mu zupełnie obojętne i ta obojętność nic nie udana, a nawet nie świadoma zwróciła na niego uwagę, sprawiła, że stopniowo stał się w domu kimś ważnym. Nawet Nina i Ada, które nie dostrzegały go z początku, później wyrażały się o nim z kpinami i ze złośliwością.
Wciągnięty do rozmowy, właściwie tylko odpowiadał na pytania, zresztą chętnie i rozsądnie. Istotnie masę rzeczy pamiętał, wszystko wiedział na pewno. Każdą miejscowość, wymienioną w wojennych telegramach, umiał pokazać na mapie, pamiętał które państwo jakie ma jednostki bojowe, ile pancerników, znał wartość wszystkich monet, treść traktatów handlowych z różnych lat, formy rządu każdego państwa, imiona panujących i ich rodzin, daty różnych wojen i pokojów. Z całej tej swojej wiedzy nie był, mimo młodego wieku, dumny. Czuło się raczej, że poprosu nie rozumie, jak można tego nie wiedzieć. A zdziwienia tego nie wyraża tylko przez pewien rodzaj pobłażliwości. — Bez żadnego ze swej strony starania, pan Juljan stał się wyrocznią w domu, a stryjenka Róża marzyła, aby Dick był jaknajdłużej pod jego kierunkiem.
W Emilu obudzał też zainteresowanie, połączone z zawiścią i niechęcią. Był właśnie, jak te dzieci ludu w typie Sorela i disciple’a — niegdyś w szkole w Paryżu, później w organizacji w Krakowie, — ci, których poszukiwał, mimo niechęci, i którym był niepotrzebny.
W stosunku do tego jednak Emil oprócz niechęci i zawiści uczuwał jeszcze obrzydzenie.
Szli teraz ku domowi, gawędząc, przyczem inicjatywa była po stronie Emila. — Jest inny, — myślał jedno-