Page:Hrabia Emil.djvu/116

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Ze Skaliczny Emil pojechał z matką do Sniwody, gdzie istniała jednak — wbrew wszelkim pozorom i oczekiwaniu — nigdy przez nikogo nie widziana i nie wspominana pani Markowa Bietowska, oraz córka dorosła pana Marka, Janina. — Pani Bietowska przywitała hrabinę na progu swego domu z wzorową grzecznością i zatrzymała oboje przez czas pewien w salonie, tak rozmawiając, jakby to naprawdę ona była przedmiotem wizyty. Mogła się istotnie czuć zupełnie u siebie, gdyż ową Śniwodę wniosła była kiedyś mężowi swemu w posagu.

Emil zauważył, że dom był piękny i stary, urządzony z dawnym smakiem i utrzymany bardzo starannie. W salonie stały empirowe meble z czeczotu i hebanu, obicia były z cennej materji. Śniwoda uchodziła za majątek doskonale zagospodarowany, chociaż jego właściciel przez całe lata w nim się nie zjawiał. — Emil doznał nagle onieśmielenia wobec tej niemłodej, spokojnej, trochę smutnej kobiety; nigdy nie pomyślał, jakie mogło być jej życie przez ciąg tych lat. Aż dopiero teraz, gdy okazała się potrzebna, gdy — zapewne na żądanie męża — pierwsza w tym właśnie czasie złożyła wizytę prawie nieznajomej hrabinie Worostańskiej. Emil czuł zrywającą się solidarność z matką, która, mimo panowania nad sobą, była trochę oschła i niemiła.

Po pewnej chwili pani Bietowska kazała lokajowi poprosić córkę i przedstawiła ją hrabinie. Panna Janina miała lat dwadzieścia, była wysoką brunetką. W przeciwieństwie do matki, zachowywała się oficjalnie i nieprzyjemnie. Ze zmarszczeniem ciemnych brwi mówiła o niezdrowiu ojca, o ostatniej, złej opinji lekarza. Wprędce wstała, przepraszając, że musi wrócić do chorego.

114