Page:Hrabia Emil.djvu/115

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

umarła w jego sercu. Kończy się wszystko, nawet taki śmiertelny żal. Starczyło na to trzech miesięcy życia.

Od matki dowiedział się Emil o śmierci Joanny, tej cudnej, złej, dzikiej dziewczynki z kluwienieckiego dworu. — Zawsze z oddalenia śledził jej los. Wiedział, że wcześnie poszła za mąż za niejakiego Ołonicza, który dzierżawił jeden z folwarków w Wierzchowiskach. Wiedział, że miała córkę, że była piękna. Ale nie widział jej już nigdy po wyjściu z dzieciństwa; czasami tylko robił różne projekty tego widzenia.

Ta wiadomość rzuciła lekką mgłę smutku na miejsca, które związane były ze wspomnieniem Joanny. Dwór w Kluwieńcach, jeden kawałek muru, z nad którego patrzyło się na łąkę i na niej stado koni. I miejsce nad rzeką, gdzie jeszcze teraz widoczne ciemniały na śniegu trzciny.

W pałacu było wiele gości, zaproszonych na święta. Matka wskrzeszała dawne tradycje i, jak niegdyś, grała z przyjemnością rolę pani domu. Mimo ożywienia i częstego jej śmiechu, Emil odgadł z paru przelotnych spojrzeń, że jest smutna. Pan Marek był ciężko chory na serce i od miesiąca nie opuszczał łóżka.

Wkrótce po przyjeździe Emil odwiedził w Skalicznie ciotkę i kuzynów. Zastał tam Anielę z dziewczynkami. Chociaż nie zdradzał się dotąd z niczem, dowiedział się, że jest tu już uważany za bohatera i doznał niesmaku, który często prześladował go później. Janek Sinodworski wypytywał go usilnie o wszystko i oznajmił, że po świętach z nim pojedzie. O Justynie Warłomie, który wstąpił do organizacji przed samemi świętami, mówiono, że podobno już został oficerem, co oczywiście było niemożliwe.

113