Page:Hrabia Emil.djvu/111

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

tem. W zimne, deszczowe rano wieźć pod kulami krótkie, święte słowa jego rozkazu.

Nie uczynił żadnego kroku, by urzeczywistnić dalekie marzenia, z niczem się przez wstydliwość i dumę nie zdradził. Żelawa przecież wiedział, że Emil, chorowity, rozpieszczony paniczyk, jest jednym z tych, na których wierność z pewnością liczyć może.

Innych zwierzchników Emil znał mniej. Podziwiał ich też, albo nie lubił, czasami, pochmurnie i wbrew chęci, tylko uznawał. Z Żelawą nikt z nich nie mógł iść w porównanie — w jego sercu żołnierskiem.

Głupi, dobry, wierny — to była prawda. Taki właśnie był stosunek Emila do Żelawy. Wszystko inne w tym chłopcu było Żelawie niepotrzebne, więc obojętne i nieznane.

 

XX.

 

W niedługim czasie Emil nauczył się rozkładać i składać karabin systemu Manlichera, pistolety Mausera i Browninga, znał nazwy ich części składowych i mógł już sam demonstrować broń przed początkującymi. Poznał system sygnalizacji Morsego, z głębokiem zainteresowaniem słuchał wykładów taktyki i balistyki. Zrozumiał, że to jest cały rozległy świat wiedzy, mogący mieć swoich teoretyków, filozofów i wyznawców.

Sam mieszkał teraz dość skromnie i urabiał się na spartanina. Miał mundur z sukna grubego, w którym stale chodził. Maniusia nazywała go swym„ żołnierzykiem“. Z rzeczy paryzkich sprowadził Emil tylko trochę dywanów i książek, reszta pak poszła do Kluwieniec. Baczył, by między jego życiem wewnętrznem i zewnę-

109