Page:Hieronim Derdowski - Kaszube pod Widnem.djvu/32

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Rzeknie król Sobek: — Oj te muj filuce,
Toc te mosz zawde fifów pełną mucę!
Ale odłóźma dzys na stronę żarte,
Bo me jesz z Turciem nie wegrale w karte.

— Widzysz tam w dole to mniasto ze żogli,
To obóz Turków, czas do bitwe nogli.
Czu, jako strasznie wstecz kanone buczą.
Tero sę mniemce pocerza nauczą!

— Zdrzyjle! We Widnie ta czerwono łąna.
Tam na ny wieży świętego Szczepąna,
To znak, że pomoc mąme niesc czym prędzy,
Bo głód ju mniasto do rozpacze pędzy!

— Skorno na niebie jutro wzyńdze słuńce,
Zacznieme z Turciem zopaście i tuńce,
Ale te, druchu, jes doch kawał franta,
Pudzesz do Widna dzys do komendanta
I rzekniesz jemu, co nimo sę lękac,
A skorno nasze flintę zaczną pękać,
Niech weprowadzy za brame piechotę
I na tureccie uderzy namniote.

— Cebie ju Turce bez obóz przepuszczą,
Te so poradzysz z tą pogańską tłuszczą.

Kulczyk sę trochę podrapoł po głowie,
A tej królowi w te słowa odpowie:
— Rodbem jo spełnieł, królu, to orędze,