Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/43

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

pierwsze natarcie. Arsames zwiedził był wszystkie załogi, przychodząc z północy, i po części mało był zadowolony — nie bardzo na nich można było polegać. Żołnierze murzyńscy, nubijski szczep Bedja, przyłączyliby się do zwycięscy; rozprószyliby się zaraz po pierwszem małem powodzeniu przeciwnika. Niepewnymi byli także wszyscy żołnierze greccy, karyjczycy, jończycy, a przedewszystkiem Szirdana. Co do libijskiej kasty wojskowej, która od stuleci kraj zamieszkiwała, to uchodziłoby to za rzecz pewną, że połączyłaby się z egipcjanami, by na wypadek powodzenia pokusić się znowu raz o zdobycie całej dla siebie władzy. Całkowicie polegać można było tylko na żołnierzach perskich — lecz oprócz kilkuset ludzi w Syene byli tylko poszczególni oficerowie w Tebais. A właśnie w Syenie sytuacja była krytyczna — tam fanatyczny Pia od miesięcy działał wśród wojska egipskiego. W samem Jeb rzecz lepiej wyglądała: żołnierzy żydowscy byli zupełnie pewni, a i fenicjanie, Syryjczycy i babilończycy zasługiwali na zaufanie. Pozatem było stu procarzy, których iranczyk Dargman przyprowadził z dalekiego kraju swego, oazy Charezm. W najbliższych dniach nadejść miały jeszcze posiłki, oddziały Iddinabu, Warizat i Artabanos, które przywieść mieli Nilem pewnych ludzi, persów i żydów.