Page:Dusze z papieru t.2.djvu/58

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
54
 
 

pierwsze słowo reklamy dla sztuki, zapowiadającej rzeczy niebyle jakie, lecz przejęte aż dreszczem symbolistyki, ogromnie naiwnej i studenckiej, mimo odbytych wycieczek po poetycki, taki niezwykły sprzęt, jak łódź kwiatowa. Należy bowiem wedle osnowy sprytnej literackiej buchalteryi zapowiedzieć w tytule bardzo wiele i obiecać również ogromnie wiele; z obietnic może w najgorszym razie pozostać wiele obiecujący tytuł, do którego nie udało się dociągnąć całej historyi; lecz przecież wśród widzów wielu zawsze będzie takich, którzy czekają jedynie powtórzenia dosłownego tytułu w dyalogu sztuki i są zadowoleni usłyszawszy go; i takie zainteresowanie coś warte w braku innego. Z tytułu tego przeziera napuszysta pretensyonalność, namaszczona zapowiedź ziejącego głębią symbolu, który przyjedzie na łodzi, kwiatami ubranej i zdumieje publiczność, a najbardziej trzy albo cztery panienki, z których jedna dojdzie do przekonania, że to pewnie ubrany kwiatami karawan, a w takim razie tytuł jest bardzo głęboki, inna z rodzaju Tei, że to »Paradiesbet«, który widziała na anonsach meblarskich, a w takim razie tytuł obmyślany genialnie, a inna, że to życie, albo może nawet dusza. Dobre są takie tytuły, jak na mydła, albo perfumy.

Lecz to ma być życie, wymarzone przez