Page:Dusze z papieru t.2.djvu/199

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
195
 


— Jak to rozkosznie zdradzać męża... bo przecież ja go zdradzam...

W audytoryum zaniepokojenie; tylko tyle?... Wtem historyk obejmuje ją w pół i dostaje policzek, Miłość czuwała, a teraz bije. Zwycięstwo! Zwycięstwo! Autorowie odbierają gratulacye.

Zdradziwszy męża tak okropnie, wraca żona do domu i krzyczy, że popełniła zdradę; wszyscy przerażeni. Poczciwy ks. proboszcz nie wie, co z tym fantem zrobić; u nas, na wsi — powiada — namiętności regulują się wedle pór roku; w czasie sianokosów albo zbioru jabłek, trochę jest z tem źle, nawet bardzo źle, ale są przecież i sezony martwe, a tu? — Margrabina jest oburzona całym tym procederem i głośną zdradą; znakomite robi porównania: Dawniej bywało wiarołomstwo, ale cóż za porównanie! Był to najważniejszy dzień w życiu. Popełniano je z rozwagą, przygotowywano się do tego kroku jak do małżeństwa. Liczono się z opinią świata, towarzystwa i rozkoszowano się tajemniczością, nie goniono za skandalem. Na starość pozostawało jako słodkie wspomnienie. Naturalnie nie było to wszystko bez zarzutu, ale miało się za to tę pociechę, że nikt za nas nie cierpiał, a rachunek zdawało się tylko Bogu, istocie doskonałej, która wiele wyrozumie!...

Historya wesoło się kończy. Na wiadomość,