Page:Dusze z papieru t.2.djvu/189

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
185
 
 

»Mój drogi, człowiek szczęśliwy nie jest szczęśliwy, jeśli nie ma komu powiedzieć, że jest szczęśliwy«.

Bardzo słusznie. A potem Boullains oszalał na temat kobiecy i powiada głęboko: »kobieta to jest suknia, a suknia to jest kobieta!«

Ten niezbyt inteligentny bohater sztuki, wesoły chłopak, który jeśli wracał rano do domu, szedł po schodach tyłem, aby spotkawszy ojca mógł powiedzieć: »ja nie wracam, ja dopiero wychodzę« — jest niezmiernie sympatyczny; wszystkie figury ze sztuk Piersa i Caillaveta mają nieograniczony kredyt na sympatyę u widza, tak są naiwne i wesoło rozbrajające; więc się im potem przebacza nawet zbytnie gawędziarstwo, farsowe piruety i beznadziejne aforyzmy, bo mówią je tak dobrodusznie i tak w porę, że nic innego czynić nie wypada, jak tylko zaśmiać się również dobrodusznie; lecz zawsze pamiętać o tem należy, że się ma do czynienia ze sztuką bezpretensyonalną, bez chęci głębszego ujmowania sprawy, mającej jedynie zdrową wesołość na widoku i wykorzystującą do tego celu nawet doskonałe obserwacye, których w innych warunkach możnaby użyć za materyał wcale poważny. Na to jednakże obaj autorzy są za mało — poważni i nie lubią się trudzić zbytnio głębokim namysłem; od czasu do czasu wprawdzie któryś z nich przypomni sobie, że