Page:Dusze z papieru t.2.djvu/102

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
98
 


Sympatyczna lady uwodzi młodzieńca, obciążonego dziedzicznie majątkiem, młodego lorda, chłopiątko jeszcze haniebnie głupie.

— Ha! — krzyknęła w tem miejscu matka chłopięcia — nie pozwolę na to, aby mój syn wpadł w ręce tej wietrznicy!

Jak na matkę, bardzo ładnie krzyknęła lady Maud Merestone.

Zwołali tedy radę familijną i dalejże na piękną lady Frederick, która, niewzruszona, czeka spokojnie i ani drgnie. Wyciągają jakiś skandalik z bujnego jej żywota. Lady ani drgnie. Potem spokojnie, jak na wielką damę przystało, dobywa paczkę listów i powiada w tym sensie:

— Mogłabym was, wrogi moje, zniszczyć za pomocą tych listów. I oto te listy...

W tem miejscu aż sufler ucichł. A lady kończy:

— ...te listy rzucam w ogień!

Przewidujący autor kazał reżyserowi zapalić w tym celu na kominku, chociaż Monte tonie w powodzi kwiatów i wszyscy są w letnich tualetach! Niech mu będzie! Wszystko dobrze, ale lady Frederick, jak nie miała, tak niema pieniędzy, a w tejże chwili wchodzi indywiduum, które kobieta miłuje zaraz po mężu i którego nienawidzi również zaraz po mężu — krawcowa. Autor skupił wszystkie siły: teraz pokaże publiczności, kim jest piękna lady! Zainteresowa-