Page:Dusze z papieru t.1.djvu/31

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
27
 
 

się głęboko — lubuje się więcej w wydobywaniu tego, co na samem dnie leży, w mule błotnym, wśród wodorostów i co wyciąga pełnemi dłońmi, odgarnąwszy wprzódy ze skrzywionym, gorzkim uśmiechem wszystkie zorze i brylanty i opale, którymi powierzchnia wody gra od słońca i za którymi namuł ukryła.

Ta praktyka bezwzględna, to nurzanie się w błocie, ta brutalna chęć zdarcia przepysznej zasłony z gnijącego ciała, wielu do Perzyńskiego zraża; a on wątpliwe piękno z dni naszego żywota zostawia na łup słodyczy poezyi lirycznej, a sam czyni, co czynił. Lecz nie robi tego dla sensacyi literackiej, nie pokazuje brudu dla brudu, nie handluje »cierpkimi owocami« wśród tych, którym się przejadły bakalie, nie brudzi umyślnie własnej duszy, aby ją potem myć w oczach publiczności z dramatycznym gestem i wśród gwizdania filozoficznych aforyzmów.

Perzyński czyni to wszystko ze szczerego serca.

To jest dusza jasna i bez pozy, mająca moc przejęcia się, aż do bolu, który u niego przebija w każdym skurczu twarzy, a temci ten ból większy, im więcej była twarz przedtem roześmiana.

I nie dlatego, że ma duszę skostniałą i cyniczną, odbywa wędrówkę w najgorszy brud,