Page:Dusze z papieru t.1.djvu/21

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
17
 
 

miał mowę, nieco sztuczną, lecz mu się to wybacza, bo mówił z serca, a że jest młody, mówił może nieco za wiele. Młodzi, szczególnie w typie Boreńskiego, literaci — upijają się słowami, jak absyntem.

A »szalona Julka« zacięła się w męce i w śmiertelnem milczeniu; kobieta potrafi cierpieć szlachetniej, niż mężczyzna. To też Jula cierpi tak bardzo, że kiedy autor podszedł ku niej w »Ostatniem spotkaniu«, aby ją namówić na schadzkę z Boreńskim, podszedł ku niej już bez uśmiechu, tego jadowitego uśmiechu, którego się życie tak bardzo boi.

Spoważniał i zamyślił się. Zrobiło mu się żal, niezmiernie żal tego ptaka, który broczy krwią i tłucze się o pręty klatki. Oto ten rajski ptak, co się chciał wzbić szerokim kręgiem pod gwiazdy. Schwytany w sieć, padł z powrotem. Nie miał odwagi, aby się nie oglądnąć poza siebie i lecieć wprost w słońce, więc za to cierpi. Straszliwie cierpi. Jeszcze raz próbuje skrzydeł, chce wspomnieniem przywołać z powrotem sztukę latania:

– Nie mogę! na zawsze! na zawsze!

»Na twarzy bezsilna rozpacz, kąty ust drgają... Pada z jękiem...«

Szalona Julka już nigdy nie będzie zdolną do szaleństw; nie płacze, bo zbyt hardą ma duszę; nie skarży się, bo tacy jak ona ludzie ni-