Page:Dusze z papieru t.1.djvu/181

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
177
 
 

w stronę przeciwną, symbolizującą miłość nie jako Molocha, lecz Słońce.

Moloch autora nie budzi tej grozy, któraby wstrząsała dreszczem, podsuwając myśl, że powietrze naokół przesycone jest tą straszliwą fatalnością, wiodącą do zniszczenia, tą fatalnością, w którą autor »Złotego runa« wierzy i którą przeraża.

Niema szczerości w pesymizmie autora »Molocha«, a jego symbol rozpaczliwy schodzi do rzędu zmysłowej ilustracyi podającej krótko treść aforyzmu, do rzędu banalnej koncepcyi literackiej, któraby patetycznym zwrotem o zniszczeniu i śmierci, o podłości zbrodni mogła się w całej pełni ujawnić w zakończeniu noweli czy obrazka z życia p. t. »Moloch«.

Miłość, która stworzyła dzieje tych czterech epizodów nie trwoży szatańską swoją wszechobecnością, nie czyha na ofiary swoje jak tygrys na drobnego zwierza w miejscu, gdzie ten będzie przechodził, aby się napić wody z rzeki i krzepić na dalszą drogę; nie pełza jak wąż po dywanach buduarów, nie obiecuje po książęcemu białych pawi i żółtych ametystów, słowem nie jest zajmująca, zuchwała ni podstępna, królewska, pragnąca krwi, lecz jest banalną, nie przerażająca siłą, która się lubi mazać we krwi, która potrafi niszczyć, ale wtedy gdy jej biedną ofiarę przyniosą do ziejącej pa-