Page:Dusze z papieru t.1.djvu/162

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
158
 
 

wrotem — rzecze spokojnie pan Eustachy. — Żenię się z panną Irmą Silvani.

Architekt ryknął jak lew.

— Mój drogi — powiada na to pan Eustachy — trzeba rzecz osądzić trzeźwo. Kto ty jesteś? Architekt! Uważasz? Architekt? Co masz? Pięć, sześć tysięcy rubli dochodu. A ja mam przynajmniej pozycyę społeczną.

Potem uwiązał wszystkie swoje pakunki... do guzika od kamizelki i poszedł się ożenić z byłą panną Irmą Silvani, pożyczywszy na koszty weselne tysiąc rubli — od teścia architekta. Kochany pan Eustachy!

— To, że żona romantycznego architekta wróciła na łono rodzinne, że biedak wytrzeźwiał i teraz pewnie buduje kościół, to się samo przez się rozumie.

Historya jest wesoła, w niektórych zaś ustępach bardzo wesoła przez udawanie, że jest bardzo smutną. W wybornem udawaniu straszliwego tragizmu, w świetnej, groteskowej parodyi rozpaczy Jaroszyński jest znakomity. Okazał, że umie to czynić subtelnie i ironię stroić potrafi na najczystsze tony.

Kiedy nieszczęsny architekt opowiada o swojej »śmiertelnej, ha! demonicznej miłości« wcale okropnym głosem i ryknie wreszcie z rozpaczy już nie jak jeden architekt, ale jakieś całe. konsorcyum budowlane — jest doskonały. Straszliwy