Page:Dusze z papieru t.1.djvu/161

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
157
 
 

mężowi zapomniany u panny Silvani mankiet, rozdarło jej się serce i pojechała sobie do mamy, po wybornej scenie, która znakomicie udawała, że jest groźnie tragiczna.

A architekt się zachwiał w posadach, jak źle zbudowana kamienica, bowiem jest srodze zdenerwowany. »Przyjaciel« Eustachy nawet przywodzi go do ostatniej pasyi, możnaby rzec »szewskiej pasyi«, gdyby bohater nie był zdeklarowanym architektem; lecz przyjaciel ten to jednak bezczelne indywiduum; kiedy się biedny architekt aż tarza w swej wesołej rozpaczy, pan Eustachy, przybrany w jego tużurek, powiada:

— Mój kochany, czemu ty tak tyjesz, twój tużurek jest na mnie za szeroki. Idę się przebrać w twój smoking...

Rozpacz targa architektem, jak wściekły pies; kocha się w pannie Irmie bez pamięci; niewidzący dotąd świata, cichy i potulny, wpadł w tę miłość, jak w studnię. Oszalał, przekonany, że panna Irma oszalała także. To też z wielkim podziwem słucha, jak »przyjaciel« Eustachy opowiada, że panna Irma Silvani przeprowadza się do »pałacu«.

— Do jakiego pałacu?

— Do tego, który jej podarował bankier.

— Głupiś! Ten pałac zwróciła bankierowi z miłości do mnie.

— A z miłości do mnie przyjęła go z po-