Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/203

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
PO DRODZE
191
 

 MORZE.

W dzień biały morze śpiewa, szepce i szeleści.
Samemu sobie jeno gwarząc opowieści.
Kto się w nie wsłucha, słyszy w jego dziwnym szumie
Tajne dalekie głosy, których nic rozumie.
Ale po nocy ciemnej, wśród pomrocznej głuszy
Morze prawi wybranym o swej wielkiej duszy.
I kto w swej piersi prawdom nieznanym nie przeczy.
Umiejąc słuchać głosów niewidzianych rzeczy,
A samotnością łaskę swej jaw ie wysłuży,
Temu morze się zwierza, wieści, z duszy wróży.
Iż utopiony sercem w oszołomnej pieśni
I V zachwycie najpiękniejszą bezsenną noc prześni.
A gdy upojonemu wiedzą w morskim wietrze
Z oczarowań zawrotnych powieki świt przetrze.
Co złotą obietnicą słońca się uśmiecha:
Ujrzy, jak łowiąc nocy pierzchającej echa
Wypływają z dniejących wód tajnej głębiny
W sen o pieśni Aryona wsłuchane delfiny...



 SKARGA PASTERZA.

I.

Nie mając, pasterz owiec, tobie, kóz pasterce.
Dać nic. prócz róż gorących, jako moje serce,
Siedząc z trzodą nad stawem, w cieniu mszystej skały.
Splotłem ci z zielonego sitowia sandały.
Byś biegnąc do mnie skrycie przez wieczorne rosy.
O żwir nic uraziła białej stopy bosej.
Lecz ledwom kilka razy wśród słodkich oniemień
Drżącą dłonią rozwiązał ci sandału rzemień.