Page:Adam Bełcikowski - Pies i jego obyczaje.djvu/51

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

lawego, aby wywołać współczucie. Zarzucił ten manewr dopiero wtedy, gdy się przekonał, że nie odnosi skutku.
 Mały jamnik lubił łapać muchy na oknie, i złościł się bardzo, gdy go wyśmiewano w razie niepowodzenia. Pan jego, chcąc się przekonać, jak to na niego podziała, nieschwytanie muchy witał głośnym śmiechem. Jamnik (musiało tu działać zdenerwowanie) wypuścił jedną i tę samą muchę parę razy z rzędu. Wreszcie, doprowadzony do rozpaczy, udał, że ją złapał. Wykonał wszelkie ruchy, towarzyszące złapaniu muchy, następnie niby zabijał ofiarę na podłodze. Wreszcie spojrzał na pana swego z miną tryumfatora. Wszystko to było zrobione tak naturalnie, że gdyby nie widok muchy, która siedziała najspokojniej na oknie, pan jego byłby wprowadzony w błąd. Gdy mu pokazano muchę na oknie, i wskazano, że rzekomo zabitej na ziemi niema, zawstydził się bardzo i schował pod fotel.
 Zapewne wszyscy mieli możność przekonać się, że pies umie się wstydzić. Widać to zaraz po jego fizjonomji i po tym, że zaraz opuszcza ogon.
 Nie mówię już o zdolności psa do figlów, a raczej do żartów, bo te wszystkim znane. Młode psy figlują z dziećmi jak z towarzyszami i rozumieją zabawę. Gdy rzucimy psu jakikolwiek przedmiot, łapie go, odbiega na pewną odległość i położywszy ten przedmiot na ziemię, przy-