Page:Adam Bełcikowski - Pies i jego obyczaje.djvu/48

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

szukaniu psa. Właściciel jego, już teraz kapral, musiał przeboleć tę stratę i okryty ranami powrócił do rodzinnego miasta.
 W rok później, jakiś chudy, wynędzniały pies, ledwie wlokący nogami, położył się pod drzwiami domu, w którym mieszkał ów kapral. Ludzie, widząc obcego psa, przybłędę, chcieli go odpędzić, ale pies wyszczerzał tylko zęby, lecz z miejsca się nie ruszał. Wtym nadszedł kapral, pies machając radośnie ogonem, ostatkiem sił przyczołgał się do nóg swego pana i liżąc mu ręce i nogi zaskomlał radośnie. Żołnierza zdziwiła ta niezwykła czułość obcego psa, nie mógł bowiem na razie poznać w tym biedaku swego niegdyś dzielnego przyjaciela.
 — Żeby to było możliwym — wyrzekł — mógłbym przypuszczać, że to mój Maffin.
 Pies posłyszawszy swoje imię, zaszczekał radośnie i z takim uczuciem spojrzał na kaprala, że ten zaczął wierzyć w możliwość odnalezienia w nim swojego psa. Chcąc się upewnić, odszukał pewną narośl, jaką jego Maffin miał na uchu i przekonał się, że to jest rzeczywiście jego własny pies. Ucieszony i wzruszony, witał tkliwie swego przyjaciela, zajął się jego odżywieniem i długo jeszcze cieszył się wiernym towarzyszem.
 W jednym domu był stary pies, który wskutek choroby nóg ledwie się poruszał. W tym czasie sprowadzono szkockiego jamnika, który wkradł się w łaski wszystkich. Stary pies nabrał energji i nie chciał dobrowolnie ustąpić młodemu rywa-