Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/168

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
HAMDER.

 Przysięgam o północy być w namiocie twoim —

(do straży)

oddalcie się, wróćcie do obozu, zostawcie mnie samym!

(Wchodzi do szopy i siada na stopniach ołtarza).

 Przyświecaj mi, chrześcijańsko lampo, ty, coś dostała mi się w zamian za stracone niw słowiańskich słońce! Ileż już nocy przemarzyłem w twych gorzkich promieniach! Dziś na zawsze połączyłem się z tobą i ty na królewskim grobie moim tleć będziesz, przeklęta od Polanów! —
 Ah! gdybym był odzierżał po ojcu puściznę, ty byś daleko gdzieś w Rzymie lub nad brzegami Renu jaśniała teraz, ale nie tu — nie tu, na tej ziemi mojej!

(Schyla się i bierze trochę ziemi).

W tobie nadddziadów moich prochy — ty mi nic nie winna, jedno oni, którzy zamieszkali łany twoje, zmusili mnie do boju bez odpoczynku, a może bez końca. Im zemsta! lecz tobie, droga, pocałunek syna! — Czyjeś kroki się zbliżają — gracko się sprawił giermek Rytygiera — to Brzetysław!

(Wchodzi Brzetysław).

 Witaj mi, druhu! kiedym przebrany odwiedzał wczoraj dąbrowę Pelwita[1], u wejścia siedział stary twój gęślarz, Siemian, i poznał mnie i mówił, że dni kilka temu ci się śniło, że wracam na rodzinne pola. Sen twój jawom stał się, wojewodo!

BRZETYSŁAW.

 A dotąd jaw ten snem mi się wydaje! Jakżeś odmienny w tej niemieckiej zbroicy! Inaczej wygląda! wódz dni dawnych, co tak lekko i urodziwie lechickie przebiegał równiny w białej czapce, z burką błękitną, szumiącą wichrami! Wtedy skrzydła orłów pobitych igrały ci zatknięte u ramion i kosa, tęcza bojów jaśniała w ręku twojem! Lud patrząc wołał:

  1. Pelwit, bożek bogactwa litewski.