Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/155

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

już wielu słońce mi nie weszło i księżyc wiecznym stał się dla mnie nowiem, ale każde drganie głosu twojego rozważam, siedząc w ciemnościach. Jeśli prawdę wyrzeczesz, ktokolwiek jesteś, obsypiem cię najbujniejszymi kłosami z niw polańskich. Lecz jeśli pod lśniącą pajęczyną słow twoich kryje się jama zdrady, biada ci, cudzoziemcze, bo naprzód kalasz siebie samego, i powtóre biada ci, cudzoziemcze, bo mój lud się zemści!

BISKUP.

 Na świadka czystych chęci wzywam Boga, który mnie przysłał, bym wam Imię Jego obwieścił. Wszystko, na coś patrzał dawniej, ziemię, gwiazdy, wody, zwierzęta, nikt inny, jedno Bóg ten jeden stworzył dla chwały swojej i człowieka z prochu ziemi stworzył, a natchnął w jego oblicze dech żywota — nasadził też był Pan Bóg sad rozkoszny w Eden, na wschód słońca, i postawił tam człowieka, któremu przydał niewiastę za wspólniczkę szczęścia; oboje mieli być nieśmiertelni, ale duch kłamstwa i złości, któremu kłaniacie się dotąd pod postacią fałszywych bogów waszych, wczołgał się, przybrawszy kształt węża, do rozkosznych gajów i podmówił niewiastę, by zerwała jabłko z drzewa wiadomości, które Bóg jeść był zakazał — posłuchała i wraz z mężem jedli oboje, a Bóg ich przeklął i ich i dzieci ich śmiertelnemi uczynił.

ŻELISLAW.

 Nasze litościwsze!

BISKUP.

 Nie bluźń, boś zrodzon w niewiadomości prawdy, a my przyszli ci ją objawić!

ŻELISLAW.

 Któryż człowiek na szerokiej ziemi może takie słowo wyrzec do drugiego człowieka? Czy ty nie-