Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/146

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
RYTYGIER.

 Jutro puścim się w pole.

BISKUP.

 Książęta, niech pomiędzy waszemi skwapliwemi rady zostanie dość miejsca dla głosu mojego!

HAMDER.

 Czego żądasz?

BISKUP.

 Posłuszeństwa Kościołowi.

RYTYGIER.

 Co znaczą te słowa?

BISKUP.

 Książęta, odebrałem zlecenia papieskie i cesarskie względem bałwochwalców.

RYTYGIER.

 Cóż dalej?

BISKUP.

 Dobrze i roztropnie mówił gość twój, kiedy ci radził zgromadzić lenników. Wybierzemy się z licznem i świetnem rycerstwem, ale przybywszy do pogan, stańmy obozem i zacznijmy od słów łagodnych. Jeśli odrzucą nasze przełożenia, wtedy dopiero miecz twój świecki dokona wyroku Matki Duchownej.

HAMDER.

 Marna strata czasu, księże Biskupie! Bo któryż lud wam się poddał, waszą rozczulon wymową?

 By starych bogów wydrzeć z serca ludzi, trzeba tych serc tysiące przeorać bojów lemieszem. Czy pamiętasz Saksonów? O Witykindzie[1] czyś zapomniał, ojcze? Ale dwa, trzy dni odstąpić możemy obrzędom Kościoła rzymskiego. Po tych dniach kilku, tak pewno, jak, że to słońce świeci, tak pewno, jak, że mnie losy przeklęły, przysięgnę, że nam wojnę wypowiedzą pogany. Znam Lechitów!

  1. Witykind, wódz Sasów pogańskich po długich bojach poddał się Karolowi Wielkiemu r. 785.