Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/109

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Słyszałam, że matka Syna Twego modli się nieustannie za nami u stóp tronu Twego.
 Słyszałam, że Święci, którzy umarli za Ciebie, modłą się ciągle w niebiesiech.
 O zmiłuj, zmiłuj się nade mną!
 Spuść na mnie Ducha świętego!
 Tego Ducha, co łączy się z Synem Twoim Tego Ducha, którego nieskończoność wciela się w skończoność.
 Bym żyła pełnem życiem nadziei.
 By mnie nie trapiły kłamstwa świata.
 By dusza moja nie spustoszała.
 By serce moje nie zwiędło jak kłos, z którego ziarna wypadły.
 Bym zawsze czuła Ciebie i miłość Twoją.
 Bym nie szukała Ciebie po nocy ciemnej i daremno nie wołała: „O Panie!“
 Bym nie zasnęła snem przywalonych nieszczęściami — snem zrazu markotnym, martwym później, snem nicości.
 Od tego letargu duszy uchroń mnie, Panie!
 Od tego zwątpienia wyratuj mnie, Panie!
 Od tej pustyni serca ocal mnie, Panie!
 Bądź tarczą moją, bądź podporą moją!
 Okryj mnie płaszczem opieki Twojej!
 Oddal puhar goryczy od ust moich!
 Ale jeśli wola Twoja, bym cierpiała: niech się ona stanie, a nie moja, Panie!
 Daj mi boleść, ale pozwól, bym żyła w Tobie!
 Przebij serce moje, ale dozwól, by ono biło, Panie!
 Nie daj mi zasnąć — nie daj mi znędznieć pod smutkami — nie daj, bym przystała na śmierć serca!
 Bym wołała nie czuć, niż cierpieć.
 A po męce życia Ty wspomnisz o służebnicy Twojej.