Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/533

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

bia pan Rollin. Potrzeba tu szybko działającego a pewnego lekarstwa... Szukajmy, a odnajdziemy je!
 — Nieśmiem pani proponować rozwodu-ozwał się notaryusz.
 — I słusznie-poparł ksiądz d’Areynes. — Rozwód łamie jednocześnie ludzkie i boskie prawa. Jestem pewien, że moja kuzynka nie chwyci się tego sposobu.
 — Odgadłeś rzekła Henryka. Będę nosiła jak dotąd nazwisko Gilberta Rollin, lecz chcę go zmusić, aby szanował to nazwisko! Byłam nazbyt uległą i żałuję tego. Odtąd energija zastąpi uległość. Mówiłeś pan, że długi mojego męża sięgają obecnie do cyfry?...
 — Czterystu dwudziestu sześciu tysięcy franków.
 — Trzeba zapłacić tę sumę.
 — Ale czem pani?
 — Pieniędzmi jakiemi pan rozporządzasz, a do których dołączę kwotę zebraną ze sprzedaży mojej biżuteryi.
 — To nie wystarczy, pani.
 — Tak pan sądzisz?
 — Jestem tego pewien. W chwili obecnej mogę rozporządzać jedynie sumą czterdziestu pięciu tysięcy franków, jakich niechciałem wczoraj oddać panu Rollin, pragnąc je zachować dla pani. Te czterdzieści pięć tysięcy franków są pozostałą zesztą z dwustu tysięcy jakie pani miałaś odebrać w tym roku.
 — Mamy początek Czerwca, a pan już wypłaciłeś mojemu mężowi, sto pięćdziesięt pięć tysięcy franków!...
 — Tak, pani.
  Henryka głęboko zadumała. Ksiądz d’Areynes z notaryuszem, oczekiwali w milczeniu.
 — Znasz pan więc passywa mojego męża — zaczęła po chwili — powiedz mi zatem, jaki kapitał mógłby sobie wytworzyć sprzedawszy wyścigowe konie i stajnie z materyałami?
 — Pomyślałem już o tem pani i mogę ci zaraz odpowiedzieć.
 Tu wyjął notaryusz z teki drugi arkusz papieru pokryty samemi cyframi, a przebiegłszy go wzrokiem, tak zaczął: