Page:Nałkowska - Książę.djvu/72

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
64
 
 

to zrobi. Spotkam go tu przypadkowo — i powiem mu, tym razem powiem, napewno mu powiem — —

Gdy przyrzekłam jej uczynić, co chciała, zerwała się i radość dzika, gorączkowa zapaliła się w jej oczach. Chodziła po salonie prawie w skokach, jak pantera. Biła w ręce lub krzyżowała je na piersiach.

— Wierzę, sama nie wiem czemu — teraz już wierzę napewno. Zdaje mi się, że stoję już na progu tej krainy szczęścia. Pani Alu — pani też pewno tak myśli. Przecież nie można przez całe życie nie zdobyć tego, co jest jedynym motywem i usprawiedliwieniem tego życia. Przecież nie można nie zdobyć tego, czego się pragnie nad siły własnej potęgi pragnienia. Przecież to niemożliwe — pani to rozumie — przecież ja mam piękność i myśl i sławę. — Pani nawet nie wyobraża sobie, jakie ja mam prześliczne ciało — niemożliwe, by to wszystko miało być tak zupełnie bezpożyteczne, by to wszystko — choćby teraz dopiero — nie kupiło dla mnie szczęścia. Ja przeznaczenie w tym czułam od pierwszego zamienionego słowa, to było jasnowidzenie mego dzieciństwa.

Uniesienie jej wyczerpywało się. Stopniowo smutniała.

— Tyle lat — bez szczęścia. Jak żal... Treścią życia mojego był — a widziałam go przez godzin parę na długie lata... Jeden jedyny mit — na wszystkie dni. Jeden jedyny sen — i bez granic