Page:Nałkowska - Książę.djvu/71

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
63
 
 


— Czytałam dzisiaj, że jest już w Berlinie i do kraju wróci za tydzień — rzekłam półgłosem.

— Właśnie, była wiadomość. Ja go nie widziałam równe sześć lat, pani Alu. Miałam w ten wieczór dwadzieścia cztery lata.

Obojańska siedziała dalej na ziemi i zębami przygryzała wargi.

— To strasznie boli, to strasznie boli — szepnęła. — I dłużej tak już nie będę mogła... Zawsze lękałam się — od dnia, kiedy coś takiego głupiego i sztucznego stanęło między nami... I nigdy nie dowiedziałam się, czy kochał mię kiedy — — Gdy go widziałam ostatni raz — przelotnie, przypadkowo — przed sześciu laty — był taki jeden, jeden tylko moment, że chciałam rzucić mu się w ramiona — już nie z namiętności ani sentymentu — tylko przez straszny patos tej miłości, by poznać najsilniejsze wstrząśnienie, jakiego doznać mogę w przeciągu czasu, zawartym między chwilą urodzenia się mego i chwilą mojej śmierci. I ten moment ostatni także minął. — Nie mogę tak już dłużej. Pani Alu — pani to zrobi koniecznie. Pani to zrobi, żeby on tu przyszedł, jak tylko przyjedzie. Taki blizki kuzyn — i przecież ojciec jego bywa u pani. Urządzi pani zebranie — i ja będę na nim. Prawda? Ja chcę, ja chcę koniecznie. Do Obojańskiego Rosławski nie przyjdzie — poszło im o coś, gdy wyjeżdżał na pierwszą wyprawę i — i mogłabym go wcale nie zobaczyć... Niech pani sobie wyobrazi — po tylu latach. Pani