Page:Dusze z papieru t.2.djvu/54

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
50
 
 

zmiernie przykra tragedya, niezawiniona przez niego, lecz przez tę publiczność z noweli Piotra Altenberga, która ziewając po przedstawieniu, zadecydowała, że Sudermann to przecież genialny twórca, w co najłatwiej uwierzył on sam, trudniej jego przyjaciele, w co nie chciała uwierzyć berlińska literatura, z czego kpi Kerr i wszyscy jak on złośliwi i co wprawiło w irytacyę Hauptmanna, który założył twórczy magazyn naprzeciwko.

Lecz Sudermann miał za sobą leniwą publiczność, przed którą bił zawsze czołem, a ona z wdzięczności powtarzała kwieciste jego powiedzenia, czyniąc go nadwornym swoim poetą, z salonu i z buduaru, w którym także trzeba od czasu powiedzieć »głęboki« aforyzm, byle był zawsze nieco perfumowany. Jest i buduarowa filozofia, ufryzowana jak sudermanowska broda, i tej zobowiązał się autor »Niech żyje życie« dostarczać filozoficznych produktów, spreparowanych odpowiednio do pachnącej atmosfery, odpowiednio spopularyzowanych, dla łatwiejszego pojęcia i odpowiednio przenicowanych ze względu na oryginalność — twórczą. Stąd dla Sudermanna wdzięczność i uznanie, które przeszło w przyzwyczajenie, stąd pasowanie go na modnego twórcę, którego modność była równa bodaj czy nie modności sortie de bal w eleganckim berlińskim świecie. A to jest wielka rzecz