Dolina Klönthal w Szwajcaryi

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Dolina Klönthal w Szwajcaryi
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tom V
Download as: Pobierz Cały tom V jako ePub Pobierz Cały tom V jako PDF Pobierz Cały tom V jako MOBI
Indeks stron
[ 66 ]
DOLINA KLÖNTHAL
W SZWAJCARYI.[1]

Źródła szemrzą, jak przez sen, na łożu z bławatów,
Powietrze tchnące wonią, tą muzyką kwiatów,
Mówi do serca głosem, tajemnym dla ucha.
A. Mickiewicz.

 Gesner[2] lubił dolinę Klönthal, bo jej postać melancholiczna zgadzała się z myślącą i pełną rzewliwości duszą jego. Przed niedawnymi jeszcze czasy żyło kilku starców, wspominających, jak niegdyś wielki ten poeta siadywał na pokruszonych skał urwiskach, oddany słodkim dumaniom o Bogu i naturze. Pielgrzymka więc do Klönthal jest powinnością wszystkich lubowników poezyi Gesnera. Nie grożą w ciągu niej żadne niebezpieczeństwa, ale też próżnobyś tam szukał okazałych lub przerażających umysł i wzrok twój widoków. Jest to prosta karta idyll i sielanek, wystawiona w działaniu. Zachwycający pięknością położenia Riedern[3] ukazuje się tu i owdzie po wzgórzach, wieśniacze jego chatki to jak gniazda orłów i sępów czepiają się szczytów skalistych, to znowu, kryjąc się w sklepieniach zieloności, wyglądają jak zaklęte nimf leśnych mieszkania. Tutaj życie dalekie od burzliwości i zgiełku. Jest to nowa Tebaida[4] przez nowych zamieszkana samotników. Gaje z buków i jesionów ciągną się od Riedern wzdłuż skał niedostępnych, u których stóp szumi kręta Lentsch[5], zmieniana często w kaskadę. Droga, idąc ponad załomami strumienia, prowadzi wędrowca to po ślizkich granitach, to po trawnikach, majową zielonością okrytych; oddala się wreszcie od koryta rzeki i ucho słyszy tylko jakby stłumiony łoskot konającego w dalekości gromu.
[ 67 ] Po godzinnej podróży ukazuje się rozkoszna dolina Klönthal. Obraz, przedstawiający się oczom, jest całkiem w rodzaju Salwator­‑Rosa[6]; na lewo uroczy Glarnisch[7], sześć tysięcy stóp nad powierzchnię wzniesiony, na prawo posępna Wiggis, w głębi wesoły Pragel, a w środku przezrocze wody jeziora, na błękitnawej powierzchni odbijając te różnorodne widoki, jedną niejako część składają.
 Przeszedłszy las bukowy, wstępuje się na wzgórza Glarnisch po stopniach skalistych, z pomiędzy których wyrastają kwitnące krzewy, a niekiedy sam tylko mech, ale najżywszej zieloności.
 Przybywamy na koniec naprost skały, służącej za podstawę dwom innym, drzewami uwieńczonym. Tu na łonie cichości, przerywanej szumem sąsiedniej kaskady, lub kiedyniekiedy nieuczoną piosnką pasterki, lubił spoczywać Gesner.
 Przyznać musimy, że nic nie może równie unosić duszy ku Stwórcy wszech rzeczy, przepełniać ją szczytniejszemi myślami; z żadnego miejsca nie można bardziej podziwiać piękności zachodzącego słońca, niewzruszonej jeziora powierzchni i ubarwionych wierzchołków Alp niebotycznych. Tu prawdziwą oddychamy rozkoszą, tu też niejednego wędrowca późna noc zaskoczyła. Ze smutkiem przychodzi opuszczać tę zachwycającą, dolinę, schronienie spoczynku, miejsce słodkich dumań i lubych uniesień.
 Lecz trzeba, odejść: rozciągające się cienie ponad górami dają znak przybliżającej się nocy. Żegnam więc was, zielone łąki, żegnam was, drzewa, tak mile szeleszczące, i ciebie, spokojna jeziora powierzchnio, i was, wzniosłe skał szczyty, żegnam cię, Gesnerze!
 Przeszliśmy most, ku wschodniemu brzegowi jeziora melancholicznie rzucony. Tu już inne zajmują oko obrazy, inne zupełnie przyrodzenie. Dąży się ponad czarnemi przepaściami, po roztrzaskanych [ 68 ]granitach, co chwila oderwaniem się zagrażających. Lecz niebezpieczeństwo trwa krótko, ustaje zaraz po dostaniu się na wesołe łąki (See rüti[8]), tu nowy widok. Słabe światełka, błyszcząc, jak gwiazdy po rozmaitych stronach, oznajmiają, że okolica jest zamieszkałą. Jeżelibyś się zabłąkał, jeżeli potrzebujesz wytchnienia, jeśli cię udręcza głód lub pragnienie, zastukaj do drzwi którejkolwiek z tych chatek, nie lękając się bynajmniej przeszkodzić zatrudnieniom rodziny! Czujny pies pasterza usłyszy wcześnie twe kroki, szczekaniem uwiadomi gospodarza o przybyciu gościa; wyjdzie on na twoje spotkanie i z radością do mieszkania zaprosi. Zaledwie próg chatki przestąpisz, już cię obarczą zapytaniami, i nie masz jeszcze czasu odpowiedzieć, gdy na czystym stole zastawią miód, masło, mleko, sery i owoce. Zdaje mi się, że przyjmując cię uprzejmie, czynią tylko zadość świętym Ewangelii przepisom, których przestrzeganie daje długie dnie w tem życiu, a w przyszłem niebios rozkosze.
 A kiedyś już został na noc i jutro chcesz porannym napatrzyć się widokom, nie masz potrzeby prosić, aby cię wcześnie zbudzono. Skoro świt blady rozproszy nocne ciemności, wesoło nucąc, pasterki wypędzają swe trzody na sąsiedzkie doliny i wzgórza. Pójdź z niemi razem, a obaczysz walkę ciemności ze światłem, kiedy wierzchołek Glarnisch czerwieni się, jak krater wulkanu, spód zaś jego i reszta okolicy pozostają w cieniu! Światło podobne jest wówczas do oceanu, którego każde wezbranie nowy przedmiot odkrywa; wciska się i pomiędzy czarne skał przepaści i pod sklepienia, z majowych zieloności uwite; rozciąga się, pogrąża i wzdyma, jak wzburzone fale. Widok ten równie jest świetny, jak okazały i bogaty w dziwne i fantastyczne odmiany. Rosa nie tak łatwo opada w wzniesionych okolicach, przeto poranek trwa długo. Była już [ 69 ] [ 71 ]godzina dziesiąta, a jeszcze woń kwiatów napełniała powietrze i, gdyby nie wysokie góry, których cień aż do nóg sięgał naszych, możnaby mniemać, że się zostaje pod balsamicznem niebem Neapolu. Po uperlonych trawnikach prowadzi droga całą godzinę do Pragel, nie są to jednak niezmierzone okiem płaszczyzny; urozmaicają je z buków i jesionów gaje, kręte strumyki, a czasem nagie skały lub wzgórza, jodłami okryte. Przeszedłszy dolinę Linth na prawo droga idzie do Glaris; tu za każdym krokiem tracamy o ogromne odłamy granitów, oderwane od skał podczas pamiętnego w roku 1593 trzęsienia ziemi, które tyle zniszczenia przyniosło spokojnym Szwajcaryi okolicom.
 Znużony nieco podróżą, usiadłem na ułomku skały i marzyłem o cudach i wielkości przyrodzenia; wtem doszły do uszu moich dźwięki tej narodowej muzyki, której odgłos i na obcej ziemi wyciska łzy z oczu syna Szwajcaryi, a przypominając mu ojczyste góry i łąki, obudza w duszy tęsknotę za rodzinnym krajem (mal du pays). Była to piosnka pasterska (Ranz-des-vaches), którą śpiewają tylko na Alpach; Gretry[9] umieścił ją w swojej uwerturze, lecz wyznać musimy, że teraz dopiero uczuliśmy całą czarodziejskość owych bez świetności, sztuki i przysady, a jednak pełnych lubej rzewliwości dźwięków, gdy te, wychodząc z ust szwajcarskiego śpiewaka, to nagłe i przyśpieszone, to lekkie i powolne, płynąc z jednej góry na drugą, bliżej i dalej gubiły się w odbiciach echa. Głos dzwonków, na szyjach krów zawieszonych, szelest liści, szmer strumieni, łoskot wodospadów, śpiew ptaków i pasterzy, tworząc szczególniejszą harmonię, szczególniejsze działania na umysł wywierają. Czasem zajęła nasz słuch piosnka pasterki (Kühreihen[10]); sztuka nie wpoiła w nią żadnych prawideł, a przecież nigdy waryacye Rhodego[11], i przez najpierwszych wykona[ 72 ]wykonane mistrzów, nie uczyniły na duszy mojej żywszego wrażenia. I sama pasterka, jakby pyszniąc się z swych tonów, to zatrzymywała się w połowie piosnki, słuchając wtórzącego jej echa, to znowu ją zaczynać zdawała się, a z tego umyślnego nieładu wydobywała wzruszenia równie nadzwyczajne, jak zachwycające. Daremnie usiłowalibyśmy zaznajomić czytelników naszych z tą muzyką alpejską; nuty mogłyby wydać pojedyncze jej głosy, lecz niechaj się nikt nie sili wygrać je lub wyśpiewać! Jest to pieśń, jedynie dla Szwajcaryi stworzona, trzeba do niej obrębu miejscowości, gór, skał, potoków, gajów, trzód i pasterzy. Po nauczeniu pacierza najpierwsze słowa, które wrażają rodzice w pamięć szwajcarskiej dziewczyny, są to zwrotki piosnki Kühreihen; rzecby więc można, że ją dziecię na świat z sobą przynosi, to też i milionowem jej powtórzeniem pewnie się nie unudzi, marzy o niej w młodocianych snach swoich, nuci ją nad strumieniem, przy kaskadzie, po dolinach i górach, przy szumie gwałtownego potoku i przy niewzruszonych falach jeziora, a z każdym dniem większe w niej upodobanie znajduje. Ale nie tylko tony, sama nawet piosnka nigdy się nie da przenieść do obcej mowy, bo ją składają odwieczne, narodowe wyrażenia i zwroty, które jedynie w ustach rodowitego Szwajcara i w okolicach jego ojczyzny cały swój urok rozwinąć i w całej piękności okazać się mogą. W mgle odległych czasów skryty jej początek, a najpóźniejsza potomność powtarzać ją będzie. O, jakże drogim, jak pewnym pomnikiem narodowości są pieśni gminne! I nie mogę się wstrzymać, bym z Mickiewiczem nie wyrzekł:

O pieśni gminna, ty stoisz na straży
Narodowego pamiątek kościoła...

[ 73 ]

Płomień rozgryzie malowane dzieje,
Skarby mieczowi spustoszą złodzieje,
Pieśń ujdzie cało, tłum ludzi obiega;
A jeśli podlę dusze nie umieją
Karmić jej żalem i poić nadzieją,
Ucieka w góry, do gruzów przylega
I stamtąd dawne opowiada czasy.
Tak słowik z ogniem zajętego gmachu
Wyleci, chwilę przy siądzie na dachu,
Gdy dachy runą, on ucieka w lasy
I brzmiącą piersią nad zgliszcza, i groby
Nuci podróżnym piosenkę żałoby.




────────




Przypisy[edit]

  1. Czy „Małgorzata z Zembocina, podobnie jak „Ermenonville“ i „Dolina Klöntal“ są dzieła Krasińskiego, niepewna.
  2. Gesner, poeta niemiecki 1730—88.
  3. Riedern (cz. Ridern) wioska szwajcarska.
  4. Tebaida. pustynia egipska ongi zamieszkana przez pustelników chrześcijańskich.
  5. Lentsch (cz. Lencz), struga.
  6. Salwator-Rosa (cz. Roza) malarz ponurych krajobrazów 1615—1673.
  7. Glarnisch (cz. Glarnisz).
  8. See rüti (cz. Zejriuti).
  9. Gretry (cz. Gretri), muzyk francuski 1741 do 1813. O jakiej operze mowa, nie sposób rozstrzygnąć.
  10. Kühreihen (cz. Kiurajhen).
  11. Rhode, zapewne Rode (cz. Rod) muzyk francuski 1774—1830.


#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false