Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom I/XXIV

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 141 ]
XIV.

 — Jakiego szczęścia się spodziewasz? jakiej lepszej przyszłości? — wołał rozirytowany. — Rzeczy to bardzo dalekie i niepewne. Należy myśleć o obecnym naszem położeniu, a przyznasz, że ono wcale nie jest ponętnem.
 — Ależ dla czego tak wątpić o wszystkiem... w nic nie wierzyć! wyjąknęła nieśmiało Henryka.
 — Później pomówimy o tem! — odparł brutalnie. — Ufasz zbyt wiele pięknym słowom twojego kuzyna i jego fałszywym pozorom chrześcijańskiego miłosierdzia. Wszystko to jest osłoną sideł, w jakie łatwo wpaść można nie mając się na baczności!
 — O jakich sidłach, ty mówisz? — zapytała strapiona.
 — Dość o tem!... przestańmy!
 — Jednak chciałabym wiedzieć...
 — Dość!... mówię! — wykrzyknął z gwałtownością Gilbert. Proszę cię odejdź do swego pokoju. Ja muszę pracować, a ku temu potrzebuję ciszy i samotności.
 Młoda kobieta już odejść zamierzała, a Gilbert zabierał się do pisania, gdy zadzwoniono do drzwi.
 — Któż tam u czarta przychodzi mi znowu przeszkadzać? wykrzyknął z gniewem.
 — Mamże otworzyć?
 — Otwórz! Jeżeli to który z bezpotrzebnych natrętów, wprędce ja z nim się rozprawie!
 Henryka pośpieszyła otworzyć.
 We drzwiach ukazała się matka Weronika, sąsiadka Joanny Rivat. Żona Gilberta poznała ją za pierwszem spojrzeniem.
[ 142 ] — Wszakże tu mieszka pan Gilbert Rollin, kapitan? zagadnęła przybyła.
 — Tak jest, wejść proszę!
 Weronika weszła do pokoju.
 — Pani mnie nie poznajesz? — pytała Henryka — a jednak nie po raz pierwszy widzimy się z sobą...
 Sąsiadka Joanny wpatrywać się w mówiącą zaczęła.
 — Ach! prawda! — zawołała nagle przypominam sobie teraz! Spotkałyśmy się w kościele świętego Ambrożego.
 — W dniu bitwy pod Montretout.
 — Tak, tak! — odparła, wzdychając Weronika — przyszłaś prosić Boga, ażeby ci zachował twojego męża. Ja równie natenczas tam się znajdowałam wraz z młodą kobieta i mężczyzną...
 — A! Paweł Rivat.
 — Tak pani, to jej mąż!
 — A więc?
 — Zabity podczas bitwy, a pozostała po nim wdowa jest bardzo nieszczęśliwa i w jej to interesie przychodzę do pana Rollin.
 — Cóż pani żądasz? — zapytał Gilbert.
 — Żona Pawła Rivat znajduje się obecnie w nader opłakanem położeniu. Krewni jej męża przysełają jej niekiedy po kilka franków, co jednak znaczy ta drobna pomoc? Matce Joanny spalono domek podczas wojny, zabrano jej wszystko, nie jest wstanie córce dopomódz. Będąc sama ubogą, nie mogę również wiele dla niej uczynić, a odkąd nieszczęśliwa dowiedziała się o śmierci męża, leży w gorączce bez zmysłów. Pojmujecie, że w takich okolicznościach potrzeba troskliwej opieki, lekarstw, odwiedzin doktora i mnóstwa kosztownych rzeczy, na opłacenie których dostarczyć pieniędzy nie jestem w możności mimo najlepszych mych chęci.
 — Dla czego sąsiadka pani nie uda się do szpitala? — zapytał Gilbert.
 — Zawieźć ją tam, byłoby to tyle, co zabić! Lęka się szpitala jak śmierci! Wielu ludzi jest takiegoż przekonania, a między innemi ja pierwsza. Przyszłam więc prosić pana...
[ 143 ] — O co?
 — O pomoc i radę.
 — Jakąż ja tu rade dać mogę?
 Stara kobieta zawachała się z odpowiedzią. Przyszła jej w pomoc Henryka.
 — Usiądź, pani — rzekła, podsuwając krzesło — i mów śmiało, czego żądasz? Mój mąż uczyni wszystko, aby dopomódz tej nieszczęśliwej, jestem tego pewna.
 Wyrazy te ośmieliły przybyłą.
 — Otóż więc zaczął — Paweł Rivat poległ w obronie ojczyzny. Zabitym został na polu bitwy, w walce z prusakami. Wielu innych wraz z nim poległo, to prawda, ale nie każdy z nich pozostawił wdowę mająca wkrótce wydać na świat dziecię. Ten szczegół zasługuje na uwzględnienie. Czyliż rząd nie powinien zając się losem wdów i sierot pozostałych po walecznych, którzy położyli swe życie w obronie Paryża? Czyliż te wdowy nie powinny otrzymać jakiegoś wynagrodzenia, które by im pozwoliło pożywić się chlebem skoro są głodne i leczyć się podczas choroby? Joanna Rivat, wdowa po gwardziście zabitym przez wroga, czyżby nie miała prawa zażądać, aby jej przeznaczono jaką pensyę?
 — W rzeczy samej, należałoby rozpocząć starania w tym celu.
 — Do kogóż udać się trzeba!
 —Do rządu i właśnie chcę panią powiadomić, iż pomyślano już o tem — mówił Gilbert. Wdowy i dzieci po gwardzistach, poległych na polu walki, otrzymają wynagrodzenie.
 — Kiedy?
 — Czasu oznaczyć nie mogę. Nie prędko to jeszcze nastąpi zapewne. Projekt przedstawiono Zgromadzeniu narodowemu. Musi on tam zostać przedyskutowany i zatwierdzonym.
 — Przedyskutowanym! wykrzyknęła z oburzeniem Weronika — a zatem dni, tygodnie, miesiące mają wyczekiwać ci, którym brak chleba, którzy cierpią nędzę! Tak więc to u nas się dzieje?
 Gilbert wzruszył ramionami, co znaczyło:
 — Nie jestem w stanie nic na to poradzić!
[ 144 ] — Czyżbyś pan nie mógł jednakże, pan... jako dowódzca oddziału, w którym służył Pawel Rivat, który widziałeś, jak ten człowiek padł obok ciebie, walcząc tak mężnie, wstawić się za tą nieszczęśliwą wdową, wyjawić komu należy o jej smutnem położeniu, o naglących potrzebach ratowania zdrowia i ocalenia życia tak jej, jako i mającemu przyjść na świat dziecięciu?
 — Nie jestem już kapitanem, nie należę do Gwardyi Narodowej rzekł Rollin.
 — Co to znaczy, mój drogi? — zawołała żywo Henryka. To nieprzeszkadza, ażebyś napisał podanie popierające prośbę pani Rivat, z poświadczeniem o waleczności i bohaterskiej śmierci jej męża.
 — Ach pan to uczynisz, wszak prawda? — zawołała sąsiadka Joanny, składając ręce błagalnie. — Będzie to piękny czyn, czyn prawdziwego miłosierdzia, Bóg za to panu wynagrodzi!
 Były kapitan uśmiechnął się sceptycznie.
 — Niech i tak będzie! — odrzekł — napiszę to podanie. Przyjdź pani jutro.
 — Och! przyjdę na pewno! — wołała z radością kobiebieta — i naprzód dziękuję z całego serca za moja biedną sąsiadkę, tak zacną, a tyle nieszczęśliwą!

— Podaj mi pani adres tej wdowy, ponieważ będą chcieli może posłać kogoś do jej mieszkania dla sprawdzenia.
 — Ulica Saint-Maur, Nr. 157.
 Gilbert zapisał sobie ten adres.
 — Dobrze odrzekł. Otóż wszystko co mi potrzeba. Proszę przyjść jutro.
 — O której godzinie?
 — Tak jak dziś, wieczorem.
 — Do jutra zatem panie — mówiła staruszka z ukłonem. — Raz jeszcze stokrotnie dziękuję.
 Tu zwróciła się ku drzwiom. Pani Rollin wyszła wraz z nią do sieni.
 Zatrzymawszy się po nad wschodami, Henryka sięgnęła do kieszeni, a wydobywszy ztamtąd dziesięć franków wręczyła je Weronice.
 — Przyjmij to pani dla wdowy Rivat — wyrzekła. — [ 145 ]Jest to drobnostka, która jednak pozwoli jej zaczekać do rozstrzygnięcia decyzyi na podaną prośbę.
 Stara kobieta ucałowała rękę żony Gilberta, jąkając ze łzami:
 Niech pani Bóg wynagrodzi! Nie mam słów na wyrażenie wdzięczności, jaką serce moje uczuwa!
 I odeszła uszczęśliwiona z osiągnięcia celu, w jakim przyszła do byłego kapitana Rollin’a.
 Niewielka odległość dzieliła ulicę Servan od domu, w którym mieszkała wraz z Joanną. Przybyła więc tam w ciągu dziesięciu minut.
 Wchodząc w korytarz, spotkała jakiegoś gwardzistę w mundurze. Usunęła się na bok, ażoby mu dozwolić przejść. On zatrzymał się przed nią.
 — Ha! ha! co widzę? Mama Weronika?... zawołał chrypliwym głosem.
 Korytarz był ciemny. Weronika nie poznawszy mówiącego, zbliżyła się, chcąc lepiej rozeznać rysy jego twarzy.
 — Ach! to pan... panie Serwacy Duplat!... — wykrzyknęła, cofając się ze wstrętem.
 Był to w rzeczy samej ów sierżant.
 — Tak, ja! we własnej mojej osobie odrzekł.
 — Może pan powracasz od wdowy Rivat? — pytała.
 — Od wdowy Rivat? — powtórzył. — Ach! przypominam sobie!... Wdowa po owym osobniku, który kazał się błagosławić w kościele świętego Ambrożego, a pozostawił skórę w bitwie pod Montretout?
 — Tak; jaka szkoda, żeś ty nie pozostawił tam swojej odparła uszczypliwie staruszka.
 — Ha! to zależy od zapatrywań... zawołał wybuchając rubasznym śmiechem. W tym domu więc mieszka pani Rivat? A może ty, stara sowo, masz również tutaj swe gniazdo.
 — Mimo, że to nie będzie dla ciebie może przyjemne, odpowiem że „tak.“
 — Nieprzyjemnem ma być... dlaczego? Przeciwnie, jest to dla mnie bardzo przyjemnem, ponieważ i ja tu mieszkać będę.
 — Ty?... tu... tu... tu? — zawołała trzema odmiennemi dźwiękami głosu Weronika.
[ 146 ] — Tak, ja! cóż w tem dziwnego? Wynająłem sobie pokój na czwartym piętrze i proponuję ci czyli byś niezechciała przyjąć u mnie obowiązku gospodyni?
 — Ty? w tym domu? Ach! tego tylko brakowało! zawołała, załamując ręce.
 — Widzę, że to ci się niepodoba, mamo Grognan?
 — Ponieważ to sprowadzi nieszczęście temu domowi!
 — Nieszczęście! dla czego? Jestżem więc jakimś wyklętym, jakimś łotrem lub rozbójnikiem?
 — Tak, panie Duplat i to pierwszego rodzaju! Gdyby mi kazano wybierać za sąsiada pomiędzy tobą a dyabłem, wybrałabym tego ostatniego.
 Tu pomrukując, weszła w głąb korytarza.
 — To piękna! — wykrzyknął sierżant, wybuchając przymuszonym śmiechem. — Pozdrów stara ode mnie wdowę Rivat — zawołał — a skoro jej malec się narodzi, przychodź wezwać mnie na ojca chrzestnego. Koszta zapłacę... upewniam!
 Tu śmiejąc się, wyszedł.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false