Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/105

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

JASNOWIDZ.



Na statku, gdzie stu zmarłych na pokładzie leży,
A stu drugich kamiennym snem bez czucia dyszy,
Budzę się pośród morskiej, przeraźliwej ciszy
Na głuchych, ołowianych wód pustej bezbrzeży.

Żagle, których pierś wichrem, bywało, się pyszy,
Wiszą, jak martwe ptaki wśród sideł obieży,
Liny śpią, jako węże w zgnuśnienia lubieży,
I próżno budzę, darmo wołam towarzyszy.

A stoję na tym statku błędny, nieprzytomny,
Gdy potrzebuję tysiąc silnych rąk do wioseł,
Niesłychanej na świecie, nowej wieści poseł!

I cała ma załoga śmiercią lub snem drzemie,
Gdy w jasnowidczych ogniach sen boski, ogromny
Wskazał mi nocą drogę w nieodkryte ziemie!



101