Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/147

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Zieją i mrozem lodowatym ziębią
Ci, którzy lewą ręką miękko głaszczą,
Gdy prawą gnębią!

I gdy w godzinie,
Co cud chce zogromnieć,
Dusza zapragnęłaby w czuciu i w czynie
Z życiem pogodzić się, z win je rozgrzeszyć,
Wszystkim przebaczyć, wszystkich krzywd zapomnieć,
Z ludy się zrzeszyć;

Gdyby się chciało
Pierś na świat rozszerzyć,
Do serca ziemię tę przycisnąć całą
I dziękczynienia hymn w niebiosa śpiewać;
Ach! musieć wątpić, nic ufać, nie wierzyć
I podejrzewać!

Kiedyż w nas, Słońce,
W upojnym zachwycie
Wyzwolisz szczęsnych łez źródła gorące
Z pod srogich lodów, byśmy na swej glebie
Pobłogosławić wreszcie mogli życie,
Los, świat i siebie!



143