Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/137

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



Apokalipsa żyje! Nad głuchym Patmosem
Widziane Objawienie twe iści się, Janie!
Bijcie we wszystkie dzwony, krzyczcie wielkim głosem
Niechaj echo napełni przestwór i otchłanie!
Cała ziemia się pali! Los zmaga się z losem
I sierp zapalczywości tnie wszystko pokosem!

Godzina każda zdarzeń największych śle posła,
Wieść każda niesłychane przynosi orędzie!
Chwila nad samą siebie w bezmiary wyrosła!
Ludzie pługa i brony, rzućcie prac narzędzie,
Ludzie młota i kielni, ciśnijcie rzemiosła,
Gdy nawet Przeznaczeniu wypadły z rąk wiosła!

Gwiazdy pocisków lecą z nieb w krwawej pożodze,
Trzęsienie ziemi z posad wzrusza wszystkie lądy,
Pioruny stali miażdżą cokolwiek na drodze,
Gradobicie kul sprawia bezlitosne sądy,
Mury miast się zachwiały, w gruz walą się w trwodze
I teraźniejszość w mękach woła: Przyszłość rodzę!

Ludy przeciwko ludom, przeciw krajom kraje
Powstały, idąc na się, jak potworne ściany!
Zaludniły się mordem drogi i rozstaje,
Zieją zabójczym ogniem spiżowe wulkany,

133