Page:Staff - Dzień duszy.djvu/151

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

POŁUDNIE WŁÓCZĘGI.



A toż ty, serce moje, chyba jakieś dziwne
Czary zaklęć masz w sobie, żeś tam, w lęków borze,
Nie zmartwiało!... Kto mówił ci, że kłośne zboże
Złotą falą opływa gdzieś zagony żniwne?

Gdy mi się w grzmiących ucztach życia wszystkie stłukły
Kruże w krysztalnym kruszcu kunsztownie kowane,
Chciałem paść w sny spoczynku, w zmierzchami owiane
Sny grobu... Czy podszepnął ci to dąb, miedz smukły
Strażnik?... Bo widzę, żeś ty mnie podeszło cudnie
I na spoczynek dało mi łan i południe!...

Gdy nas z domu wypędził ból w oddal bezbrzeży,
Kędyś w nieznane pola na tułactwo wieczne,
Nie wiedział, że wygania nas w łany słoneczne,
Że cud tak blizko leży cierpienia rubieży...
A żeś mnie tu przywiodło, serce, na te łany,
Miejże sen o południu szczęścia nieprzespany!...

A bogdaj-to mieć wiecznie twą niesytą żądzę
Wędrownego tułactwa, szczęśliwej włóczęgi!
Idę po to, by błądzić, więc już nie zabłądzę...
Nie trzeba dróg, bo zewsząd jawne widnokręgi!