Page:Sny o potędze.djvu/17

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

ZIMOWY, BIAŁY SEN.

W mój park, ubielon śnieżnem zimy kwieciem,
Przyjdziesz wśród ciszy nocy księżycowej
I wtedy z wielkich płatów śniegu spleciem
Wieńce na nasze zamyślone głowy;
A gdy mi duszę miłością wzbogacisz,
Pójdziemy błądzić gdzieś wśród sennych zacisz,
Gdzieś w oszronione srebrzyście zatoki,
Gdzie w lodach płoną tęczowe światełka,
Gdzie sercem spokój owłada głęboki,
Gdzie dusza nigdy płaczem smutku nie łka.
 
Wiem, że nie próżno biegnę w dal oczyma,
Bo ty przyjść musisz, jasna i świetlana.
A przyjdziesz zimą, boś niepokalana,
A taka czysta i biała, jak zima.
Po mlecznej drodze gwiaździstego miału,
Który mróz rozsiał dyamentów iskrzycą
Po śnieżnej równi rozrzutną prawicą,
Przyjdziesz z oddali, cicho i pomału.
 
Aleją białą, ośnieżoną bieży
Jodeł, zielenią młodych, rząd podwójny: