Page:Sny o potędze.djvu/135

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

WĘDRÓWKA.

W miesięcznych, sennych blasków rozświetli srebrzystej,
W milczeniu nocy wielkiej, bladej, uroczystej,
Doliną, kędy jezior rząd srebrnym łańcuchem
Błękitnieje i srebrzy się, trwożna, pobladła
Idzie ma dusza, zdjęta przerażeniem głuchem.
Chce spojrzeć w wód uśpionych głębokie zwierciadła,
Lecz ją odpycha jakaś trwoga tajemnicza...
A nigdy nie widziała swojego oblicza...

Roi nadgwiezdne loty, śni burze porywów
W dale pełne cudownych, niewidzianych dziwów,
Hej, w dale!... Lecz drży, czyli nie ujrzy tam w głębi,
Żе za słabe jej skrzydła... Cicho, trwożnie kroczy...
Nad toń zbliża się chwiejna... Lęk dreszczem ją ziębi...
Jeśli ujrzy — — Chce spojrzeć... Lecz odwraca oczy,
Mija wodę... ociąga się... wrócićby chciała...
I stoi niespokojna, niepewna, zwątpiała...

„O, duszo! Obudź śmiałość w zrozpaczonem łonie!
Stań i spojrzyj spokojnie w cichej wody tonie!
Вo wpierw cię widną stać się musi nicość własna,
Wpierw cię przerazić musi twoja nędzna małość,