Page:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/92

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

 Z chwilą gdyś poznał, że wszystkie rzeczy złudą są kłamną, z tą samą chwilą straciły one moc panowania nad tobą, moc czynienia ci krzywdy, zła i cierpienia.
 I z tą samą chwilą zacząłeś dla siebie

»tkać cichą, dobrą wiarę,
że niema żadnych złud«.

(Ptakom niebieskim).

 Niema złud. Wszystko brać możesz za takie, za jakie chce duch twój — czarodziej, duch twój — jedyny władca świata, jedyny miernik i twórca wartości rzeczy, jedyny pewnik, w którym wszystko istnieje, poza którym niemasz nic.
 Od niego też wyłącznie zależy i ton uczuciowy, z jakim rzecz każdą, każde wydarzenie przyjmujesz. Wszystkiemu więc nadać możesz cechę pogody jasnej i wesela.
 Tak, nawet wesela.
 Bowiem dla ciebie odtąd »uwierzyć to stworzyć«.
 Iść teraz możesz, pielgrzymie wesoły, »krokiem lekkim«, ze »śpiewem radosnym« na ustach, poprzez najgęstsze mroki i dżdże, bowiem uwierzyłeś, że

»Jest w dali miasto tajne, skryte w mgle,
W wieńcu ogrodów wiecznej, złotej wiosny...«

(Dzień duszy).

 I żadna zwątpiała dusza ludzka, żadna

»smutna, zmęczona trudem dróg niewiasta«,

wlokąca się w żałobie stamtąd, kędy ty idziesz, nie zdoła cię przekonać, że

»niema tam żadnego miasta«.