Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/232

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Kłamie bezczelnie i kłamstw się wypiera,
Zabija — truje — kinie — szarpie — rozdziera,
Ma mężem szpiega, ma bratem szatana,
Kradzież za siostrę i pieniądz za pana.

Bodajby w piekle jej krwią mi płacono
Każdą z chwil szczęścia, przez nią tu straconą!
Chciałbym po śmierci zostać jej upiorem
I drzeć jej duszę na pasy — na szmaty,
Bo mi tu wszystkie moje struła kwiaty
Gorszym od dżumy — kłamstw i szpiegostw morem!
Przeklęta wiecznie niech będzie na ziemi!
A kiedy umrze — między umarłemi,
A gdy powstanie — przeklęta na niebie,
Bo mnie w tej chwili rozdziela od ciebie!

 Neapol, 10 lutego 1840.
────────


ZNÓW ŻEGNAM CIEBIE...[1]
─────

Znów żegnam ciebie, jak przeszłego roku,
W tych samych miejscach, o tej samej porze —
Brzegi te same i to samo morze,
Lecz nie ta sama łza już w mojem oku.

Wtedym cię żegnał jak sen — co, znikomy,
Nigdy już może w życiu nie powróci,
Tęsknotą tylko resztę życia skróci;
Dziś cię opuszczani — jak gdyby Bóg w niebie
Długo mi jaśniał, na oczy widomy,
A teraz zniknął — gdy porzucam ciebie.

Ha, niegdyś mogłem smutkiem duszy rządzić,
W przepaści woli spętać serca mękę,
Odchodząc, tobie tylko ścisnąć rękę
I odejść — milczeć — pójść w Kampanii błądzić —

Lecz dzisiaj darmo — w rozumu kajdany
Nie zdołam dłużej wiązać serca rany —

  1. Wiersz dotyczy Delfiny Potockiej.