Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/228

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

By kto się z wami choć chleba kawałkiem
Podzielił, mówiąc: Bierzcie, choć tak mało!

„By łza kochanki, uścisk przyjaciela
Was odprowadził na kończyny świata,
Gdzie trumna czeka i błyszczy nóż kata,
Ostatni promień tylu dni wesela!

„Patrzcie! I siebie widzę z wami razem:
Te same pęta stopy nam związały,
Na śmierć tę samą za jednym rozkazem
Wiodą mnie — ale nie wiodą bez chwały!

„Twarz u was sina — powiedzcie, czy zbladłem?
I drżą wam ręce — czy u mnie zadrżały?
Czy, jak wy, martwo w progach sądu padłem,
Gdy lud rzekł: Na śmierć! a sędzie przystały?

„W tej chwili jeszcze czyż zgiąłem kolana?
O, wy klękajcie przed dzikiemi tłumy!
Proście o łaskę choć do jutra rana,
By tę noc przeżyć, jak życie — bez dumy!

„Niechaj się ze mną, co los kazał, stanie —
Niechaj mi głowę odetną od ciała!
Alboż myśl moja w tym nożu zostanie?
Z pod ich rąk w niebo nie wyrwie się cała?

„I grób mój tutaj nie będzie bez kwiata,
Ni pamięć moja bez łez też nie będzie —
Jutro tu przyjdzie Siostra[1] i usiędzie,
Gdzie dzisiaj stało rusztowanie brata.

„Anielska postać będzie tu płakała,
Serce anielskie tu mnie wołać będzie
Teraz i potem — na wieki i wszędzie,
Aż do mnie wróci — jak ja — zmartwychwstała!

„Bom w Piękność wierzył, bo byłem szczęśliwy!
Szczęście i wiara dały, że umieram

  1. Siostra — Delfina.