Wszyscy mówili: „Czyż przed czasem zginie?
Czyż znak boskiego już nad nim przekleństwa,
Że jad tajemny w jego żyłach płynie
I myśli jego tak blizkie szaleństwa?“
A jam ich słuchał i w duszy się śmiałem,
Bo, kiedy wrócę w oddalone strony,
Gdzie moją smutną, świętą pożegnałem,
Ja wam powiadam: „Będę przemieniony —
I wy powiecie, że z grobu powstałem.“
Kto mi ją wróci, a z nią odda chwile
Lepsze, niż reszta życia mego cała,
Niż przeszłość zbiegła — przyszłość pozostała?
Bo przeszłość niczem — a przyszłość w mogile!
Jutro, ty mówisz — może jutro zginę!
Może już dzisiaj nad zmierzchem wieczora,
Jak cień, co znika, zniknę i przeminę —
A znajdęż w trumnie to, com kochał wczora?
Nie — nigdy — nigdy już szczęścia nie będzie!
Tam gniją trupy — wiją się robaki —
Tam marne leżą zmartwychwstania znaki —
O, tam jej postać przy mnie nie usiędzie!
Gdzie moje niebo — gdzie morza błękity?
Gdzie gwiazd girlandy dyamentowe w górze?
Gdzie moje w dole cyprysy i róże
I miasto kwiatów i wulkanu szczyty?
O ziemio włoska! W tobie sam Bóg gości!
Tyś sercem świata, w którem wrą płomienie —
- ↑ Wiersz dotyczy Delfiny Potockiej.