A sława i miłość były piękne widziadła,
Mijając i wracając przed memi oczyma.
I zapomniałem o jeziorze z spokojnemi wodami
I o trzcin jego szeleście, o fal jego uśmiechu.
Rad jeno byłem miast widnokręgowi,
Temu kamiennemu grobowcowi, gdzie dusza więdnie,
W swym śnie lubiłem patrzeć na niezmierną rzekę
Mknącą w swej sile, majestatyczną;
I serce me skakało z radości i nadziei...
Lecz poznałem wkrótce, że to była złuda.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Któż mi powróci tę przezroczystą falę,
Gdzie przeglądało się dziecięctwo moje,
Tę falę czystą tak, ale tak chyżą,
W której me serce koiło pragnienie?
Czarny muł źródło mąci;
Piana bieli nurt.
Czemuż-to cicha struga zboczywszy w swym biegu,
puściła swe łożysko dla łożyska strumienia?
Gdzie czuciem i natchnieniem nie sposób, tam dokładaj rozumem, gdzie rozumem nie, tam natchnieniem, gdzie obuma nie sposób, tam wolą. Boś ani z czucia tylko, ani z rozumu tylko, ale z obu razem skojarzon i spojon — a gdy je natężysz i zlejesz, wolę masz.
(1840).
Jeśli mi kiedy przewodniczyć miały
Na drodze ziemskiej szczęście albo chwała,