Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/156

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

śmiertelny? czy nie łakniesz, jak ja, napoju i jadła? czy lata, przechodząc nad twoją głową, nie przyprószyły jej śniegiem?
 Hardy język i czcze myśli twoje — chyba zwiedli mnie towarzysze, kiedy rzekli: „Starzec siwy stoi przed tobą.“ Ty młodym być musisz!

BISKUP.

 Obłąkany! ty mi raczej odpowiedz, czy wiesz, skąd i dokąd idziesz dniem po dniu, jak skrzydłami niesiony do śmierci? kto duszę twoją, której ni płomień stosu spalić, ni skorupa popielnicy[1] zamknąć nie zdoła, sądzi za grobem?

ŻELISŁAW.

 Pamiętam, nieraz, kiedy siedzimy wespół, ja i towarzysze, porą zimową przy dzbanach, opowiadając sobie łowy i boje, otoczeni miłym sercu smolnych łuczyw trzaskiem, a na dworze za drżącemi ściany czarno i wietrzno pamiętam, nieraz wleci ptaszek obumarły w koszulce ze szronu i padnie na stoły, lecz go wraz ciepło i światło ożywią, otrząśnie piórka i, ponad głowami wojowników krążąc, zaśpiewa o wiośnie; potem zmylony, myśląc, że to już wiosna na zawsze, znów wylatuje drugą stroną szopy! Tak ci i człowiek każdy wśród dwóch ciemności kilka dni na ziemi, ocieplonej słońcem, zbożami umajonej, przeżywa, a potem, gdzie znika, tego nikt nie dociekł, tego nikt nie powie.

BISKUP.

 Mylisz się, wojewodo słowiański! — bo Bóg wszechmocy w miłosierdziu swojem zesłał Syna, Jednorodzonego Jezusa Chrystusa, który oblekł się w ciało ludzkie i słowem żywota te ciemności rozgarnął, a potem do Ojca powrócił i króluje w niebiesiech, aż znów zstąpi w dzień ostatni świata, by sądzić nas wszystkich.

  1. Popielnica — naczynie gliniane, w którem składano prochy trupa spalonego.