Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/122

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Nie proszę Ciebie, byś ich wziął ze świata, ale tylko, byś ich uchował od złego!
 Oni nie są ze świata, jako Ja nie jestem ze świata.
 Uświęć ich przez prawdę Twoją!
 Słowo twoje prawdą!
 Aby wszyscy stali się Jednością tak, jako ja jestem w Tobie, a Ty we mnie. — Aby oni także byli Jednością w nas i świat uwierzył, żeś Ty mnie zesłał.“
 I zasiadłeś do ostatniej wieczerzy.
 I ten, który Cię miał zdradzić, stał obok Ciebie — i głowa ukochanego Twego leżała na łonie Twojem.
 Czułeś, o Panie, że Twoja walka zbliża się do końca — ciało Twoje ludzkie wzdrygnęło się i, klęcząc w ogrodzie oliwnym, prosiłeś Ojca Twego, by puhar goryczy od ust Twoich odwrócił.
 Ale Duch Twój Boski śpieszył się ku śmierci.
 Piłat przeląkł się ludzi i przeląkł się jakiegoś Boga — nie chciał ni ludu, ni Boga tego obruszyć — a więc umył ręce nad męką Twoją w rozsądku swoim.
 W Kaifaszu nie było takiej słabości — niewinnego ścigał, nienawidził, potępił.
 A lud hurmem się cisnął, by widzieć Ciebie, kiedyś stąpał, krzyż dźwigając ku wzgórzu Kalwaryi.
 Kiedy pot sączył się z czoła Twego, szydzili.
 Kiedyś upadł na zwirze pod ciężarem krzyża, nie mieli litości.
 Drobne dzieci natrząsały się z Ciebie — Ojce ich i matki przeklinali Ciebie.
 Szedłeś coraz dalej, w znoju i krwi, milcząc i prosząc Ojca, by im przebaczył.
 Świat to, świat ludzki o tej godzinie był naokoło Ciebie — ten sam, co po wszystkie czasy — zgrzy-