Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/49

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

się chmury, podobne do statków, żeglujących w otchłani białych śniegów i niebieskich obszarów.
 Ale, przyjacielu, nad te wszystkie cuda natury, nad te czarowne Szwajcary i okolice wołałbym widzieć brzeg naszej Wisły lub Narwi, poglądać na Gopła fale. Oko zajmuje się Lemanem i niebotycznemi górami Helwecyi, ale serce wzdycha za Polską — i powtarzam sobie nieraz ów wiersz Mickiewicza:

Wokoło mnie kraina dostatków i krasy,
Nade mną niebo jasne. . .
Dlaczegóż stąd ucieka serce w okolice
Dalekie i, niestety, jeszcze dalsze czasy?

 Pisano w Genewie dnia 10 listopada 1829.




JEZIORO GENEWSKIE.

 Jezioro tak spokojne i ciche, jak w pierwszym dniu stworzenia. W przezroczystej jego powierzchni odbija się sklepienie niebios. Błękity górnej, powietrznej, i dolnej, wodnej przestrzeni stykają się w niem razem. Tu płynie barka z srebrzystymi żaglami, tam płynie obłok łabędziej białości. Zdaje się ono brzemienne i własnym i cudzym lazurem. Cała piękność przyrodzenia w jego piersiach zamknięta. Wszystko, co nad brzegami stoi, wszystko, co nad falami się wzbija, po raz drugi istnieje w jego toniach. Ono jedno jest sobą samem i całą naturą zarazem. W niem i wód kryształ i niebios obszary i skał wierzchołki razem się malują. Ono zda się być duszą całej okolicy. Każdy jej ruch, uczucie, działanie musi na jego licach odbić się koniecznie. Wodospad w niem po raz drugi spada z urwisk góry, chmura powtórną drogę przelatuje; każdy promień słońca w jego łonie na błyskawicę się zamie-