Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/830

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.



XXXI.

 Zbliżywszy się do pałacu, Lucyan ze zdumieniem spostrzegł, iż rolety były popodnoszone i okna otwarte.
 Miałżeby Rollin powrócić wraz z córka?
 Jeżeli jego nieobecność tak krótko trwała, to znaczy, że Blanka musi już być zdrową.
 Zapominając o poleceniach księdza d’Areynes, aby przy tak oziębionych z Gilbertem stosunkach powstrzymał się od wizyt w pałacu, idąc za popędem uczucia zadzwonił.
 Stary odźwierny udekorowany medalami otworzył mu drzwi i stanął na progu.
 Na widok tej nieznanej sobie postaci Lucyan zatrzymał się zmieszany.
 — Pan to wiec zastępujesz dawnego odźwiernego? — zapytał.
 — Tak jest. Co pan sobie życzysz?
 — Czy pan Rollin wrócił do Paryża?
 — Powrócił, od czterech dni.
 — Z córką?
 — Tak panie.
 — Jest w pałacu?
 — Niema, go, wyszedł. Będzie nieobecnym do wieczora.
 — A panna Blanka?
 — Wyszła także.
 — Z ojcem?
 — Nie! Panna Rollin wyszła do kościoła św. Sulpicyusza.
 Lucyan odszedł.
 Blanka była w kościele, mógł więc z nią się widzieć i pomówić.
 Zwrócił się w stronę świątyni.
 W chwili, gdy wchodził we drzwi główne, gdzie już nie było teraz przenośnego kramiku Joanny Rivat, nabożenstwo się ukończyło i pobożni wychodzić zaczęli.