Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/812

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Jakże się to stało?
 — Posłuchajcie!
 Duplat stłumionym głosem opowiedział przestraszonym wspólnikom szczegóły swego aresztowania, pobytu w więzieniu i ucieczki.
 — Duplat ma słuszność. Jesteśmy zgubieni — rzekł Gilbert.
 — Zgubieni! — odparł Grancey — chyba żartujesz. Musimy iść do celu. Należy usunąć tę ostatnią przeszkodę. Powtórz mi ostatnie słowa księdza, odnoszące się do Gilberta i córek Joanny.
 — Na zapytanie moje, gdzie dowód, odpowiedział: U pana Gilberta Rollin i u pana Juljana Servaize’a.
 Gilbert zbladł, jak trup.
 — Niema wątpliwości-szepnął-wie o wszystkiem.
 — Nic nie wie — odparł Grancey. — Domyśla się, przypuszcza, ale niema najmniejszej pewności.
 — Szuka i może znaleźć.
 — Więc nie dajmy mu czasu do znalezienia.
 — Jakim sposobem.
 — Przede wszystkiem należy wracać jak najśpieszniej do Paryża. Pojechałbym dziś jeszcze, gdyby nie było za późno.
 — Dobrze. Jadę z tobą — rezolutnie oświadczył Duplat. — Daj mi tylko możność zmylenia czujności agentów, którzy mnie tam teraz szukają...
 — Ten plan już mam i sądzę, że jest dobrym.
 — W takim razie licz na mnie. Jedziemy jutro razem. — A Róża?
 — Przed upływem miesiąca ta nowa Marya-Blanka zostanie wicehrabiną, de Grancey.
 — A my pochwycimy pieniądze! — wykrzyknął radośnie Serwacy. Otóż i radość powraca. Lecz wiecie co? — dodał — ja dziś nie jadłem obiadu i czuję się głodnym djabelnie.
 — A więc zjesz obiad i zanocujesz w oberży w Fenestranges, zaprowadzę cię tam. — W oberży? — powtórzył z niechęcią Duplat. — Dlaczego nie tu?