Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/804

From Wikisource
There was a problem when proofreading this page.

żasz mnie ksiądz o zbrodnię, jakiej nie popełniłem. Bo i dla czegóż miałbym ją spełnić?
 — Nienawidziłeś Pawła Rivat i jego żonę!
 — Najprzód, to fałsz, a gdyby nawet i tak było, więcej myślałem wtedy o ocaleniu własnej skóry, niż o nienawiści. Zresztą cóżbym skorzystał na owym ukradzeniu dzieci? Nic, oprócz kłopotu i ambarasu.
 — Kto wie? — odrzekł znacząco ksiądz Raul.
 Duplat oczekiwał wszystkiego, prócz tego jednego słowa. Usłyszawszy je drgnął i stracił prawie przytomność.
 — Ależ księże jałmużniku — zaczął po chwili, usiłując odzyskać krew zimną — przestraszasz mnie na seryo, opowiadając jakieś niebywałe rzeczy, do tego stopnia, iż miesza mi się w głowie i sam niewiem gdzie jestem. Przez całe trzy dni, jakie poprzedzały moją ucieczkę do Champigny, nie wróciłem do domu w jakim mieszkałem, nie stąpiłem nogą na ulicę Saint-Maur.
 — Wszystko cokolwiek mógłbyś mi w tym względzie powiedzieć, przekonać mnie nie zdoła — ksiądz odrzekł. — Wezwałem cię tu do siebie nie dla tego, ażeby cię traktować jak wroga, lub grozić denuncyacyą. To, czego chce i żądam jest, aby uwolnić twą duszę od zgryzot sumienia, jakie dręczyć cię poczną rychlej czy później. Sprawiedliwości żądam od ciebie nieco litości dla tej biednej istoty lat tyle cierpieć dawałeś. No! dalej... jednego dobrego, zacnego uczucia jaką okupuje się wiele lat, powiedz coś zrobił z dwiema córkami Joanny Rivta?
 Duplat wzruszył ramionami.
 — Cóż chcesz ażebym ci odpowiedział na to, księże jałmużniku?— wykrzyknął zuchwale. — Mamże je odnajdować? Nic nie zrobiłem z temi pisklętami ponieważ ich nie brałem. Gdzie one są, nic niewiem!
 — Wiesz! i mógłbyś jednym wyrazem powrócić spokój i radość biednemu dręczonemu sercu. Joanna Rivat, która cię tyle przeklinała, błogosławić cię będzie jeżeli oddasz jej córki.
 — Do kroć piorunów! — krzyknął łotr zniecierpliwiony — ażeby je oddać, a potrzeba. a ja ich niemam.
 — Gęste krople potu spływały po czole księdza d’Areynes. Ów straszny nieprzełamany opór bandyty prze-