— Zgoda — odrzekł brygadjer.
Duplat wziął portmonetkę z pieniędzmi i udał się z agentem.
W pół godziny był już w areszcie, wieczorem zaś przewieziono go już do więzienia centralnego w Mazas.
Ponieważ protokuł agenta nie oskarżał go o żadne przestępstwo i nawet nie wymieniał nazwiska przybranego więc Duplat po upływie kilku dni zaledwie za samowolne opuszczenie wyznaczonego mu miejsca zamieszkania, skazanym został na trzynaście miesięcy więzienia.
Nazajutrz po otrzymaniu wyroku przewieziono go do la Roquette, zkąd pod konwojem miał być odesłanym do więzienia centralnego w Passy.
Duplat nie bez silnego wzruszenia wszedł do gmachu, w którego dziedzińcu podczas kommuny dopuścił się świętokradzkiej zbrodni rozstrzelania arcybiskupa Darboy, księdza Deguerry i senatora Bonjeau.
Ale opanował się prędko.
— Niedoczekanie ich, abym tu siedział trzynaście miesięcy! Znajdę sposób uwolnienia się.
Więźniowie tej kategoryi nie są zmuszani do pracy, ale ponieważ w la Roquette istnieją warsztaty rzemieślnicze, więc Duplat chociaż miał pieniądze, przy wejściu do więzienia złożone w zarządzie, zażądał jednak pomieszczenia go w oddziale bednarskim.
Uczynił to nie dla zarobku, lecz dla zabicia czasu.
Nadto wiedział, że ksiądz d’Areynes, jako jałmużnik więzienny, często odwiedzał cele, gdzie pocieszał, nawracał i nakłaniał więźniów do pracy. Duplat obawiał się bardzo spotkania z byłym wikarym od św. Ambrożego, który mógł był go poznać i wywołać nowe śledztwo, a w takim razie, gdyby odgrzebano starą sprawę rozstrzelania zakładników, lub wykryto utopienie Joanny Rivat, czekałaby go napewno gilotyna.