Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/779

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

Wszak wszystko to jest prawdą i rzeczywiście jest pani dzieckiem, którego na podstawie wskazówek pana Juljana Servaize poszukują od dwóch miesięcy.
 — Tak jest.
 — Będę bardzo szczęśliwym, wracając panią rodzinie, odwożąc ją do jej ojca.
 — I do matki?...-zawołała dziewczyna, składając ręce błagalnie.



XX.

 — Tylko do ojca-odrzekł Grancey.
 — Prawda — szepnęła Róża ze łzami w oczach. — Matka moja nie żyje, została zabitą, wiedziałam o tem, mimo to łudziłam się nadzieją.
 — Matka pani żyje — odrzekł były kryminalista.
 — Żyje? — zawołała Róża — jestześ tego pewnym?
 — Niech pani nie cieszy się zawczasu.
 — Dlaczego? Dla czego nie mam się cieszyć, kiedy matka ma żyje?!
 — Dla tego, że jest obłąkaną.
 — Obłąkaną! powtórzyła przerażona — jak mama Joanna.
 — Oddawna!... Znaleziona na ulicy między trupami dnia 28 maja 1871 r. odesłaną była do szpitala, gdzie odszukał ją ojciec pani i dowiedział się, że uciekając wraz z panią z płonącego domu padła raniona na bruk i że jakiś przechodzeń uważając ją za zmarłą wziął panią z jej rąk i w ten sposób ocalił od śmierci. Później matka pani odzyskała zdrowie, lecz utraciła zmysły na zawsze.
 — Biedna matka — odrzekła. Róża łkając. — Dla czego ojciec nie szukał mnie wtedy?
 — Niech pani nieobwinia go niesprawiedliwie. On sterał życie swoje na bezustannych poszukiwaniach, ale nie