Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/765

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Przysięgniesz nam pan?
 — Przysięgnę bez wachania. Daję panom słowo honoru, że stwierdzicie tylko prawdę.
 — A zatem przyjmujemy, mój kolega Despreaux równie, wraz zemną. Pozostaje do uregulowania kwestya zapłaty. Jak pan ją uskutecznisz?
 — W biletach Banku francuskiego.
 — Kiedy?
 — Połowę zaraz po położeniu podpisów na stemplowym papierze, druga połowę jutro, gdy mi przyniesiecie go po zlegalizowaniu podpisów.
 — Gdzie pana znajdziemy, ażeby ci go oddać?
 — Na placu Opery w kawiarni de la Paix jutro o piątej punktualnie, bez opóźnienia, bo to rzecz pilna, niecierpiąca zwłoki.
 — Bądź pan spokojny.
 Liray wziął pióro i podpisał, Despreaux uczynił toż samo.
 Grancey wyliczył każdemu z nich po dwa tysiące pięćset franków.
 — Widzicie panowie, że wam ufam — rzekł. — A zatem jutro, o piątej w kawiarni.
 I odszedł pozostawiając tych dwóch podobnych sobie łotrów.

∗             ∗

 — W pałacu przy ulicy Vaugirard panowało wielkie zamięszanie.
 Grancey w kilka godzin po zakupieniu świadectwa od doktorów, wysłał do Gilberta list zawierający te słowa:

 Dokonane. Przychodź. Oczekuję cię o szóstej godzinie“.

 Mąż Henryki przywołał służących do swego gabinetu i głosem drżącym ze wzruszenia, ze łzami w oczach wyja-