Chcąc przekonać się o ile trucizna wywarła swój wpływ zabójczy, Gilbert postanowił pomówić z Blanką.
— Słuchaj mnie moje dziecko-zaczął.
Blanka nieodwracała nawet głowy, zdając się niesłyszeć zupełnie słów jego.
Wówczas nachylił się nad nią, ujął jej ręce i rzekł:
— Przynoszę ci dobrą wiadomość. Wkrótce będziesz mogła zobaczyć się z matką.
Na kilka dni przedtem, może jeszcze w wigilję tego dnia Blanka, słysząc te słowa rozpłakałaby się z radości, ale teraz pozostała obojętna.
— Dziecię moje drogie, słyszysz — mówił dalej wkrótce zobaczysz swoją matkę, którą tak kochasz... uściśniesz ją...
Na ten raz dziewczyna drgnęła, spojrzała na kata swego, przyłożyła obie ręce do czoła i głosem cichym, a bardzo smutnym odrzekła.
— Zobaczę... nucisnę... — i dwie łzy stoczyły się z pod jej powiek.
Łzy te zaniepokoiły Gilberta.
— Czy przypominasz sobie? zapytał.
Blanka zapadła znów w stan odrętwienia.
Nikczemnik zapragnął próby ostatniej.
— Przyszedł Lucyan Kernoël — rzekł Gilbert-twój narzeczony.
Blanka nieporuszyła się nawet, jak gdyby niesłyszała.
Teraz Gilbert nie miał już najmniejszej wątpliwości. Belladona spełniała swoje zadanie. Blanka utraciła pamięć.
Odszedłszy do swego gabinetu, napisał pod adresem Grancey’a następującą depeszę.
∗ ∗
∗ |